Reklama
Reklama

Maja Sablewska głodzi się! "Dzięki diecie jestem bardziej cierpliwa"

Maja Sablewska (34 l.) twierdzi, że od kiedy przeszła na dietę, nie tylko zmieniły jej się rysy twarzy, ale i spojrzenie na świat.

Celebrytka i była agentka Dody ma jasno sprecyzowane poglądy dotyczące żywienia i jego wpływu na jakość życia. Jest pewna, że to od menu zależy, jak się czujemy i co robimy, czego - jej zdaniem - większość Polaków nie rozumie.

- Jem po to, żeby funkcjonować dobrze, a ludzie jedzą po to, żeby jeść, i to nie jest dobre - mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

- Kiedy jemy coś smażonego, coś, co jest ciężkostrawne, to tak naprawdę na tyle obciążamy swój organizm, że nic nam się nie chce robić po jedzeniu. A powinno nam się chcieć wiele.

Reklama

Zmiana diety była dla Sablewskiej początkiem zmiany wyglądu, będącego przez lata źródłem kompleksów. Nowe menu pozytywnie wpłynęło także na charakter - uważa Sablewska.

- Przede wszystkim dzięki diecie czuję się dobrze ze sobą. Inaczej się skupiam na pewnych rzeczach, inaczej myślę o pewnych rzeczach, inaczej podchodzę do pewnych sytuacji, spraw, ludzi, jestem bardziej cierpliwa - twierdzi.

Co zatem je Maja, lub, co wyeliminowała ze swojego jadłospisu?

Jak tłumaczy, jej nowe menu nie zawiera mięsa - jego podstawą jest kasza jaglana. W najważniejszym posiłku dnia, czyli śniadaniu, odgrywa ona główną rolę. Dla urozmaicenia dodaje warzywa i owoce.

Każde kolejne danie jest o połowę mniejsze od poprzedniego. Wynika to z wyznawanej przez nią zasady "od największego do najmniejszego" związanej z zapotrzebowaniem energetycznym organizmu, które jest największe rano, a najmniejsze wieczorem.

- Nie muszę jeść kolacji, ale śniadanie i minimum trzy posiłki w ciągu dnia muszę zjeść. Dla mnie dieta musi być jakimś logicznym ciągiem, który mnie przekonuje, dlatego śniadanie jem za dwóch, obiadem się dzielę, a kolację po prostu oddaję. Jem to, co jest zdrowe - wyjaśnia.

Zdarza się jednak, że łamie dietę dla kawałka ciasta upieczonego przez mamę. Słodycze i tym podobne zachcianki to według niej "zalepiacze" smutku.

 - Już dawno przestałam jeść po to, żeby zalepiać swoje smutki. Kiedy się stresujemy i mamy ochotę na słodycze, to lepiej poczytać książkę czy iść pobiegać - radzi.

Cóż, podobno jeśli człowiek mało robi, to i mało je...

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Maja Sablewska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy