Maja Sablewska ujawnia, co myśli o medycynie estetycznej. Pomstuje na "botoks party"
Maja Sablewska (42 l.) jeszcze 12 lat temu była rozchwytywaną menedżerką gwiazd, jednak już wtedy podejrzewała, że jej prawdziwym powołaniem jest zawód stylistki. Kilka miesięcy temu przeszła z TVN do Polsatu, który, jej zdaniem, jest stacją pozwalającą rozwinąć skrzydła. W rozmowie z Pomponikiem wyznała, jaką ma prywatną opinię na temat zabiegów medycyny estetycznej.
Maja Sablewska swoją przygodę z show biznesem zaczynała jako menedżerka Dody. Sposób, w jaki kierowała jej karierą, sprawił, że zaczęły lgnąć do niej inne gwiazdy. Sablewska zdecydowała się na podpisanie umowy z Mariną Łuczenko, Tolą Szlagowską z popularnego dekadę temu zespołu Blog 27, a po rozstaniu prywatnym i zawodowym Edyty Górniak z mężem, który pełnił rolę jej menedżera, Maja podjęła się także współpracy z grymaśną diwą.
Właśnie w jej imieniu poszła na negocjacje z producentami polskiej edycji „X-Factora”, kiedy w trakcie rozmów zorientowała się, że widza oni w fotelu jurorskim nie Edytę, lecz właśnie Maję. Górniak zniosła to tak kiepsko, że postanowiła z dnia na dzień zakończyć współpracę z Sablewską.
Maja jednak już wtedy zaczęła podejrzewać, że jej powołaniem jest inny zawód. Uwodniła to zresztą już na etapie castingów do pierwszej edycji „X-Factora”, gdy zasugerowała Michałowi Szpakowi, by pozbył się niepotrzebnych błyskotek, które tylko odwracają uwagę od jego głosu i talentu.
Z czasem stała się jedną z najpopularniejszych stylistek w Polsce. Kilka miesięcy temu podjęła decyzję o rozstaniu z TVN-em i przejściu do Polsat Cafe, gdzie prowadzi oparty na brytyjskim formacie program „10 lat młodsza w 10 dni”. Jak wyznała z rozmowie z Pomponikiem, Polki miewają niesłusznie zaniżoną samoocenę, co może budzić pokusę radzenia sobie z nią za pomocą inwazyjnych zabiegów. Zapytana, z czym, jej zdaniem kobiety w Polsce mają największy problem, odpowiedziała:
"Z wiarą w siebie, z wiarą w poczucie własnej wartości. Wydaje mi się, że jesteśmy trochę przebodźcowani, mamy dużą dostępność, jeśli chodzi o kosmetyki, medycynę estetyczną, różne możliwości i zamiast pracować nad sobą i nad swoim wnętrzem, korzystamy z tego wszystkiego, co jest bodźcem, dążąc do ideału, a nie ma ludzi idealnych. Nie ma kobiet idealnych. Każdy jest inny, każdy jest wyjątkowy".
Jak ujawniła Sablewska w rozmowie z Pomponikiem, osobiście nie ma nic przeciwko bardziej inwazyjnym zabiegom, jednak pod pewnymi warunkami:
"Do tego trzeba podejść bardzo świadomie, trzeba mieć ogromną wiedzę na ten temat i przede wszystkim wybrać specjalistę, który jest bardzo dobry w tej dziedzinie, to nie jest trudne. Ja się nie znam, jaki moment jest najlepszy. Przede wszystkim wydaje mi się, że medycyna estetyczna nie jest zła. Żeby to wybrzmiało dobrze… Tylko wszystko w odpowiednich proporcjach, nie można przesadzać. Trzeba zadbać o swoje wnętrze, żeby móc z niej świadomie i poprawnie korzystać. Ja bym jeszcze dodała, że specjalista to jest ktoś, kto nas może dobrze pokierować".
Zapytana o przyjęcia, podczas których goście poddają się zabiegom z użyciem botoksu, przeprowadzonym przez zaproszonego lekarza, ujawniła swoją opinię:
"Słyszałam o czymś takim, jak botoks party, nie rozumiem, jak można do tego podchodzić na zasadzie uśmiechu od ucha do ucha. Nie wyobrażam sobie tego i nie chciałabym w tym uczestniczyć, na pewno".
Cóż, jeszcze gorzej, jeśli takie przyjęcia połączone są z piciem alkoholu. Jak słusznie zauważył dziennikarz Pomponika, alkohol przed, podczas i po zabiegach z użyciem botoksu jest absolutnie wykluczony. Zaburza bowiem krzepliwość krwi, co może skończyć się siniakami i obrzękami po zabiegach, w trakcie których przerwana jest ciągłość naskórka. Negatywnie wpływa także na proces gojenia.
Zobacz też:
Maja Sablewska o krytyce jej programu w Polsacie: "To miało prawo się nie udać"
Sablewska wreszcie się przyznała! Plotkowano o tym już od dawna...