"Małaszyńskiego nie da się lubić"
Sąsiedzi Pawła Małaszyńskiego uważają aktora za skończonego gbura. "Rozmawia z ludźmi w taki sposób, jakby łaskę im robił" - mówią.
Lokatorzy ekskluzywnego warszawskiego osiedla, na którym mieszkają Paweł Małaszyński z żoną, nie cierpią swoich znanych sąsiadów - donosi tygodnik "Takie jest życie". Uważają, że aktor zadziera nosa i zwyczajnie jest pozbawiony kultury osobistej.
"On chyba na nikim nie robi dobrego wrażenia. Jego po prostu nie da się lubić. Nigdy nie zdarzyło się, aby odpowiedział na powitanie czy jako pierwszy ukłonił się sąsiadom, którzy przestali już liczyć na życzliwe gesty z jego strony" - mówi mieszkaniec osiedla na Szczęśliwicach.
Podobnego zdania są ochroniarze osiedla. Twierdzą, że Małaszyński to "typowy mruk, który nie szanuje ludzi i ma ich za nic".
Inny sąsiad dodaje, że gwiazdor nie ma w ogóle dystansu do siebie, łatwo się irytuje, jest gburowaty i zarozumiały. Podobnie jak jego żona, Joanna Chitruszko.
"Gdy przeprowadziła się do Warszawy, była zamknięta w sobie i trzymała się na uboczu, ale nie można było o niej powiedzieć, że się wywyższa. Teraz najwidoczniej poczuła się dość pewnie w stolicy, bo i ona zaczęła zadzierać nosa" - zdradza kolejny informator "Takie jest życie".
Znajomi pary bronią ich, zapewniając, że rzekomo gburowata poza jest wynikiem... nieśmiałości. Długo nie czuli się pewnie w Warszawie i świecie show-biznesu. Najlepiej czują się w zaciszu domowego ogniska.
Ale czy rzeczywiście takie zachowanie u aktora można wytłumaczyć chorobliwą nieśmiałością? Sąsiedzi Pawła nie wierzą w to.
"Jak dla mnie, oni są aż za bardzo pewni siebie. I ciężko mi uwierzyć, że to tylko taka poza aktora. Nikt nie oczekuje, że będą przyjaźnić się z każdym swoim sąsiadem, ale zwykłe 'dzień dobry' mogliby powiedzieć" - mówi jeden z nich.