Małgorzata Kożuchowska pomogła tacie podjąć decyzję
Na prośbę mamy aktorki Leszek Kożuchowski był skłonny zrezygnować z zawodowej aktywności i wieść spokojne życie. Jednak Małgorzata (48 l.) w porę dostrzegła, że to nie dałoby mu szczęścia.
Aktorka jest mocno związana ze swoimi rodzicami, którzy zawsze trzymali za nią kciuki. Tak było, gdy opuściła rodzinne gniazdo, wyszła za mąż za Bartka Wróblewskiego i urodziła synka.
Teraz role się odwróciły i to ona mogła w końcu wesprzeć swojego tatę. Jej zdanie okazało się kluczowe w podjęciu trudnej decyzji.
Nigdy nie ukrywała, jak wiele radości sprawiło jej, gdy rodzice dwa lata temu opuścili rodzinny Toruń i zamieszkali w jej mieszkaniu na warszawskim Powiślu.
- Wreszcie mają blisko ukochanego wnuka Jasia, który jest oczkiem w głowie dziadka Leszka. Ma dla niego zawsze czas, mnóstwo cierpliwości i ze spokojem tłumaczy mu świat - zdradza osoba zaprzyjaźniona z Kożuchowską.
Aktorka widząc swojego syna z dziadkiem, przypomina sobie swoje dzieciństwo i takie samo podejście taty do niej.
- Poświęcał mi dużo czasu. Traktował trochę po kumpelsku, trochę jak syna - zabierał na ryby, grzyby. Najpierw w słomianym koszyku zamontowanym na kierownicy roweru, potem miałam już własny. Pamiętam, że tata poważnie przedstawiał mnie swoim kolegom: "To moja córa, pierworodna, Małgosia". Ja podawałam po męsku rękę, czułam się ważna. Lubiłam siedzieć w jego gabinecie, tata wykładał pedagogikę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Dawał mi poczucie wolności, obdarzał zaufaniem. A ja miałam zaufanie do niego - wspomina.
Czytaj dalej na następnej stronie
Była bardzo szczęśliwa, kiedy postanowił zrezygnować z pracy w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, gdzie nauczał ekologii i pedagogiki. Do tego zawiesił autorską audycję o ekologii w radiu Maryja.
- Zrezygnował z tego, zrobił to przede wszystkim dla Gosi - mówi przyjaciel rodziny. Zostawił sobie jedynie aktywność w radzie uczelnianej. Jest cenionym pedagogiem.
- Pan dr Kożuchowski pojawia się na uczelni na spotkaniach rady. Jest u nas raz, czasami dwa razy w miesiącu - zdradza pracownik placówki.
Jednak w tym roku na prośbę żony był skłonny wycofać się nawet z tego. - Pani Jadwiga martwi się o niego. Uważa, że wystarczająco się już napracował i teraz powinien już tylko korzystać z życia - zdradza tygodnikowi "Na żywo" osoba z otoczenia rodziny.
Zanim podjął ostateczną decyzję, postanowił porozmawiać z córką, która zawsze dobrze mu doradzała. Małgosia uznała, że jej tata nie powinien odchodzić z rady. Wie, jak ważna jest dla niego praca.
- Pan Leszek podobnie jak ona kocha to, co robi. Gosia widzi, że żyje pracą, problemami uczelni, dzieli się nimi z rodziną, opowiada o spotkaniach, rozmowach. To dla niego szalenie ważny element życia. Bez tego nie będzie już takim samym ukochanym dziadziusiem Jasia. Rozumie, że odebranie mu poczucia, że jest potrzebny, że wciąż ma coś do powiedzenia, będzie dla niego frustrujące. Dlatego pomogła ojcu w podjęciu trudnej decyzji. On jest jej za to bardzo wdzięczny - opowiada przyjaciel domu aktorki.
Małgosia cieszy się, że tata docenił jej wsparcie, wciąż jest w pełni sił i czuje się potrzebny. Wierzy, że kiedy naprawdę będzie zmęczony, sam podejmie decyzję o rezygnacji także z tej funkcji.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: