Małgorzata Potocka i Marek Kaliszuk parą nie tylko na ekranie? Od plotek aż huczy
Czy Małgorzatę Potocką (70 l.) i Marka Kaliszuka (43 l.) łączy tylko ekranowa relacja, czy jednak coś więcej? Odpowiedzi na to pytanie od dłuższego czasu szukają fani produkcji "Lombard. Życie pod zastaw". Okazuje się bowiem, że choć dzieli ich wiele lat, dogadują się bardzo, bardzo dobrze i to od całkiem dawna...
Czy gwiazdy "Lombard. Życie pod zastaw" łączy coś więcej? Ekranowa para, Małgorzata Potocka i Marek Kaliszuk, w serialu stale mierzą się z krytyką ze względu na związek pomimo różnicy wieku. Podobne uprzedzenia aktorzy słyszą w swoim kierunku w prawdziwym życiu, choć nigdy nie potwierdzili, że są parą. Co na ten temat mają do powiedzenia sami zainteresowani? Te słowa mogą zaskoczyć.
Jak się okazuje, ich dobra relacja ekranowa szybko przeniosła się do prywatnego życia - przynajmniej na poziomie przyjaźni.
"Nie znałam Marka wcześniej, spotkaliśmy się dopiero na planie. Okazał się świetnym partnerem i kompanem. Poza planem także jesteśmy w świetnej komitywie" - kontynuowała wyjaśnienia aktorka.
Choć Małgorzata nie zdradziła, jak dokładnie wygląda ich relacja, informator "Świat i ludzie" wyznał, że relacja ta jest bardzo serdeczna i to dzięki niej produkcję ogląda się tak dobrze. Trudno nie przyznać racji, że gdy nie trzeba grać emocji, niektóre sceny mogą wypaść jeszcze lepiej...
Marek Kaliszuk od dawna zwraca na siebie uwagę. To atrakcyjny, charyzmatyczny aktor o wielu talentach. Jak się okazuje, ma też dobre serce. W maju tego roku zamieścił w mediach społecznościowych post, w którym przyznał, że został dawcą szpiku. Aktor był wyraźnie szczęśliwy, że udało mu się komuś pomóc. Do wpisu dołączył zdjęcie ze szpitalnego łózka.
"Jestem dawcą przeszczepu. Dla mnie była to chwila poświęcenia, a dla mojego bliźniaka genetycznego jedyna i ostatnia szansa na drugie życie" - napisał aktor na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Doświadczenie porównał ze staniem przed kamerą. Jego słowa bardzo spodobały się fanom: "Mój zawód to praca na emocjach, a życie (jak u każdego) to totalny emocjonalny rollercoster. Jednak NIGDY(!) nie czułem się tak, jak podczas oraz tuż po oddaniu moich komórek krwiotwórczych. (...) Kiedy nadszedł dzień pobrania moich komórek działy się we mnie rzeczy niezwykle. Nie da się tego porównać do czegokolwiek innego, bo czyjeś życie było w moich. I to dosłownie. Waliło mi serce, strach przeplatał się z euforią, a nadzieja z obawami i poczuciem misji".
Czytaj też: