Małgorzata Socha mierzyła się z hejtem: "Polska pyza", „Kartofle kopać!”
Małgorzata Socha (42 l.) w najnowszym wywiadzie dla „Vivy” wspomina swoje pierwsze doświadczenia z internetowym hejtem. Jak wspomina, było to za czasów, gdy „Facebook jeszcze raczkował”. Od tamtej pory sytuacja mocno się rozkręciła, na szczęście aktorka znalazła na to sposób.
Małgorzata Socha przez minione lata zbudowała silną pozycję w show biznesie. Jest ceniona nie tylko przez reżyserów, lecz także przez reklamodawców. Właściwie trudno znaleźć branżę, której jeszcze nie promowała. Obecnie można ją zobaczyć w kampanii reklamowej firmy jubilerskiej.
Początkowo zupełnie się na to nie zapowiadało. Socha, jak sama ujawniła w wywiadzie dla Plejady, zaczynała od biura nieruchomości i tak dobrze jej szło, że zaczynała poważnie myśleć o związaniu się z tą branżą. Jednak wtedy wtrąciło się przeznaczenie:
"W ciągu miesiąca sprzedałam jedno mieszkanie i jedno wynajęłam. Zostałam gwiazdą w branży nieruchomości. Po czym dostałam propozycję zagrania w serialu i stwierdziłam, że skoro mam możliwość powrotu do mojego zawodu, to nie chcę jej zmarnować".
Doświadczenie w branży nieruchomości przydało jej się potem, gdy porwała się na budowę dużego domu pod Warszawą, bez kredytu. Dzięki licznym ofertom zarówno aktorskim, jak reklamowym, udało się, a zawodowa sytuacja Sochy pozwala jej z optymizmem patrzeć w przyszłość i nie przejmować się hejtem. Jednak, jak ujawniła w najnowszym wywiadzie dla „Vivy”, nie zawsze tak było:
"To było na początku mojej drogi zawodowej. Zagrałam wtedy dużą rolę w filmie Janusza Majewskiego „Po sezonie”. Udzieliłam wywiadu do jednego z magazynów i wzięłam udział w sesji zdjęciowej. Byłam bardzo podekscytowana. Z niecierpliwością czekałam na gazetę z tym materiałem. To był 2005 rok. W Polsce Facebook dopiero raczkował, a Instagrama jeszcze nie było. Ale za to były fora internetowe… Z ciekawości zaczęłam je przeglądać. Chciałam się dowiedzieć, jak zostałam odebrana".
Jak się okazało, zupełnie obcy ludzie mieli na jej temat wiele do powiedzenia i to raczej mało pochlebnie. Jak wspomina aktorka:
"„Polska pyza”. „Niech sobie brwi wydepiluje”. „Jak ona wygląda?!”, „Niech lepiej idzie kartofle kopać”. To przeczytałam".
Socha nie ukrywa, że ciężko to przeżyła. Nieprzespana noc podsunęła jej jednak rozwiązanie, którego do tej pory się trzyma:
"Nie doczytałam do końca. A potem całą noc nie mogłam spać. Następnego dnia rano wciąż czułam, jak mnie to zjada od środka. Zastanawiałam się, dlaczego ludzie, którzy tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą, nie znają mnie, dali sobie prawo do pisania takich rzeczy. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się wydarzyło. I poczułam, że ta sytuacja zabiera mi siłę i energię. To wtedy postanowiłam, że nigdy więcej nie przeczytam żadnego komentarza na swój temat, i słowa dotrzymałam. Dlatego teraz na pytanie, czy przejmuję się hejterskimi opiniami, zgodnie z prawdą odpowiadam, że nie, bo po prostu ich nie czytam. A to, co się u mnie dzieje, sama wiem najlepiej".
Niestety, omijanie dyskusji internetowych nie rozwiązuje problemu całkowicie. Nienawistne komentarze zaczynają bowiem żyć własnym życiem. I tu właśnie, jak tłumaczy Socha, przydaje się odporność i umiejętność filtrowania opinii.
"To, że nie czytam takich rzeczy, nie oznacza jednak, że do mnie nie docierają. Bez przesady. Nie jestem głucha. Tylko że ja słucham ludzi, na których ocenie mi zależy. Złożyłam samej sobie taką obietnicę dawno temu. Wracając do tamtej sytuacji sprzed lat… Chwilę później poznałam historię siatkarki, która pod wpływem nienawistnych komentarzy pod swoim adresem zrezygnowała z kariery sportowej i odeszła z drużyny. Nie chciałam tak. Powiedziałam sobie, że mnie nie złamią".
Zobacz też:
Małgorzata Socha pokazała twarze dzieci! "Córcia w środku istna mama"
Małgorzata Socha ma powód do radości! „Powiedziałam stanowczo: chcę być twoją żoną”
Małgorzata Socha świętuje urodziny córki. Taki tort to marzenie!
***