Reklama
Reklama

Małgorzata Walewska traci głos? Wszystkiemu winne...

Małgorzata Walewska (55 l.) – jurorka w show „Twoja twarz brzmi znajomo” i znana na całym świecie mezzosopranistka – przyznaje, że jest straszną gadułą i miewa przez to problemy z... głosem.

Małgorzata Walewska występowała na wszystkich wielkich scenach operowych świata, a amerykański "Time" nazwał ją nawet "najlepszą wizytówką Polski". 

Głosem polskiej mezzosopranistki zachwycali się m.in. Luciano Pavarotti, Placido Domingo i Jose Cura, u boku których śpiewała.

Wokalistka nie kryje, że zdarzały się w jej karierze momenty, gdy czuła, iż zaczyna tracić głos, a powodem tego zawsze było... gadulstwo.

"Uwielbiam gadać" - twierdzi bez owijania w bawełnę.    

Dar od Boga 

"Stanowczo za dużo mówię, a powinnam oszczędzać głos, bo nic mu tak nie szkodzi jak właśnie gadanie" - uważa. - "Najważniejsze jest, żeby sobie głosu nie zagadać. Przed ważnymi przedstawieniami staram się zawsze odseparować od wszystkich znajomych". 

Małgorzata Walewska twierdzi, że "aksamitny mezzosopran" - jak światowe media określają jej głos - to dar od Boga, którym ona musiała tylko nauczyć się właściwie operować. Nigdy jednak nie zadręczała swych najbliższych nieustającymi ćwiczeniami.    

Reklama

Surowe jajka i... kadzidło 

"Znam ludzi, którzy budzą się rano i zaczynają dzień od ćwiczeń, a potem cały dzień coś mruczą. Moja rodzina natomiast nigdy nie miała pojęcia, co to znaczy mieć śpiewaczkę operową w domu" - podkreśla. 

Diwa, która od 2014 roku zasiada w jury polsatowskiego programu "Twoja twarz brzmi znajomo", pytana, czy to prawda, że surowe jajka mają zbawienny wpływ na gardło i struny głosowe, żartuje, że to taka sama prawda jak ta, że umarłemu pomaga kadzidło.    

Szklane oko na widowni 

Małgorzata Walewska szczyci się tym, że podczas swoich występów nigdy nie usłyszała... chrapania na widowni, choć wielu jej koleżankom i kolegom po fachu zdarza się to dość często.

Śpiewaczka pamięta natomiast, że kiedyś myślała, iż zahipnotyzowała swym głosem jednego z widzów. 

"Kiedy śpiewam, staram się uwieść publiczność" - podkreśla z wrodzoną sobie swadą.

"Zawsze wybieram sobie na widowni jakąś ‘zwierzynę’ i podczas występu patrzę jej prosto w oczy. Kiedyś nie miałam zbyt dużego wyboru, bo na widowni siedzieli sami starsi panowie, ale i tak upatrzyłam sobie takiego jednego, który miał bardzo szeroko otwarte oczy i właśnie do niego śpiewałam. Byłam zawiedziona, że ten pan w ogóle na mnie nie reagował. Myślałam, że go zahipnotyzowałam. Później się okazało, że miał szklane oko" - opowiada z uśmiechem na twarzy. 

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Walewska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy