Małżeństwo Więckiewicza uratowała...
Kiedy Robert Więckiewicz zorientował się, że może stracić rodzinę, zrobił wszystko, by ratować związek.
Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz udało mu się wspólnie z żoną wyjechać choćby na krótkie wakacje. Bo od wielu miesięcy Robert Więckiewicz (45) był bardzo zapracowany.
Z jednego planu filmowego przechodził na drugi albo uczył się nowej roli. W takich realiach trudno coś zaplanować. Kiedy więc został zaproszony do Rzymu jako gość specjalny przeglądu filmów krajów Grupy Wyszehradzkiej, przyjął je pod warunkiem, że będzie mógł zabrać żonę Natalię Adaszyńską.
"Nic lepszego nie mogło im się przytrafić. Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące nie były dla nich najłatwiejsze. Przeżywali trudny czas. Mieli nadzieję, że to minie, ale ten wyjazd tylko przyspieszył ten proces" - zdradza przyjaciel aktora.
Rzym ich zachwycił. Swoją podróż zaczęli od Piazza del Popolo, placu, który wprowadził ich w klimat miasta miłości. Mieli dużo wolnego czasu, spacerowali, oglądali, odwiedzali kawiarenki, restauracje i dużo rozmawiali.
Zdecydowali się także na rejs statkiem po Tybrze. Na koniec poszli na most Ponte Milvio, gdzie zakochane pary z całego świata przyjeżdżają, aby na lampach i barierach mostu zawiesić kłódki miłości.
Przed samym powrotem odwiedzili Watykan. "Wrócili zupełnie odmienieni, wpatrzeni w siebie i zakochani jak na początku znajomości. Znów jest w nich życie, cieszą się tym i postanowili częściej razem wyjeżdżać" - zdradza ich znajoma.
Wszystko wskazuje więc na to, że najtrudniejszy czas w małżeństwie szczęśliwie mają już za sobą.
Robert po chwili zapomnienia zrozumiał, że prawdziwe szczęście znalazł już wiele lat temu, właśnie kiedy spotkał swoją żonę.
Poznali się w 1999 roku, gdy aktor dołączył do zespołu warszawskiego teatru Rozmaitości. Ona była tam kierownikiem literackim. Ich miłość przypieczętował syn Konstanty (8). Wydawało się, że udało im się stworzyć idealny związek, ale pojawiła się na nim rysa. Robert zauroczył się podobno koleżanką z pracy. Przez chwilę był pogubiony, ale odnalazł właściwą drogę. A jest nią rodzina!
KP