Mama Ani Przybylskiej opowiedziała o ostatnich dniach życia córki. Wzruszające!
Pani Krystyna Przybylska wspomina ukochaną córkę...
Śmierć Ani Przybylskiej (†36 l.) była ogromnym szokiem dla wszystkich i choć od tego smutnego wydarzenia minęły już ponad dwa tygodnie, to nadal ciężko jest się z tym pogodzić.
Oczywiście największy smutek czują najbliżsi aktorki, którzy teraz muszą układać swoje życie na nowo.
W najnowszym numerze "Vivy!" pojawiło się wzruszające wyznanie mamy aktorki, która opowiedziała o heroicznej walce córki z chorobą i jej ostatnich dniach życia...
"Zaczęła robić badania i latem 2013 roku okazało się, że to nie kręgosłup, tylko trzustka. Guz, słowo rak nie chce mi przejść przez usta.
Może jakaś pomyłka, może błąd diagnozy? Ale okazało się, że nie, to była prawda. Nikt nie może sobie wyobrazić, co czuje wtedy matka. (...)
Ania do końca miała nadzieję, do końca walczyła, mimo że była już bardzo słaba. (...)
Nigdy jednak nie padły takie słowa: Mamo, umieram. Jeśli chodziła się modlić do kościoła, to o życie, a nie o śmierć" - wyznała pani Krystyna.
Mama Ani przyznaje, że śmierć córki była dla niej ogromnym szokiem i wielkim zaskoczeniem, bo w ostatnich dniach poczuła się znacznie lepiej!
"W sobotę jeszcze byliśmy z nią na spacerze. Jarek i ja. Pojechaliśmy na molo, po morzu pływały żaglówki, cudnie świeciło słońce.
Ania powiedziała: Chociażby dla takiego widoku warto było przyjechać" - wspomina.
Potem Pani Krystyna opowiedziała zabawną historię, gdy wraz z córką wykradły się z domu i poszły na ogromne lody.
Wszystko w tajemnicy przed synkiem aktorki, który miał wtedy chore gardło. Ania miała taki apetyt, że kupiła aż pięć opakowań!
Cały dzień spędziły razem!
"Miała wyrzuty sumienia, że tak się z Agnieszką niby poświęcamy dla niej, a ja jej na to powiedziałam: A co innego mamy do roboty?
Matka jest tylko jedna, sama mówiłaś. Wieczorem przyszła pielęgniarka Ela, powiedziała, że mogę pójść do domu i odpocząć.
A Ania na to: Mamusiu, proszę cię, nie idź, proszę zostań. Zostałam i siedziałam z nią do rana"- wspomina.
Następnego dnia Ania zmarła...