Mama Madzi o ciężkim życiu w więzieniu
Katarzyna W. (30 l.) za zabójstwo 6-miesięcznej córki została skazana na 25 lat więzienia. We wrześniu mija siedem lat od tego czasu. Przypominamy historię, którą żyła cała Polska.
Kobieta w styczniu 2012 roku upozorowała porwanie córki Madzi. Podczas przesłuchania zeznała, że na spacerze z dzieckiem została zaatakowana przez nieznanego sprawcę - gdy się ocknęła na ulicy, wózka z córką miało już nie być.
Sprawą żyły wszystkie media w Polsce. W poszukiwania zaangażowała się nie tylko policja, ale także internauci i mieszkańcy Sosnowca. Dzięki Krzysztofowi Rutkowskiemu szybko wyszło na jaw, że to matka jest odpowiedzialna za śmierć córki.
Na nagraniu, które udostępnił Rutkowski, kobieta twierdziła, że Madzia wypadła jej z kocyka i uderzyła głową o próg. Sekcja zwłok wykazała jednak, że mała Madzia zmarła na skutek uduszenia.
Sama Katarzyna W. nie kryła, że zawsze marzyła o popularności. W jednej chwili stała się niemal celebrytką - chętnie rozmawiała z dziennikarzami o swoim życiu prywatnym, pozowała do zdjęć.
W tabloidzie ukazała się nawet sesja przedstawiająca ją na koniu ubraną jedynie w bikini. "Teraz mam czas na swoje pasje" - można było przeczytać.
Była dwukrotnie tymczasowo aresztowana z powodu przedstawionych jej zarzutów. Nie przestrzegała jednak nałożonego na nią dozoru policyjnego i nie stawiała się na policji w wyznaczonych terminach.
Po roku od dokonania zbrodni Katarzyna W. została skazana na 25 lat pozbawienia wolności.
W rozmowie z "Super Expressem" opowiedziała, jak wygląda życie w więzieniu.
"Jeść mogłam tylko po tym, jak one zjadły. Codziennie to ja sprzątałam... Później, po 2-3 dniach, gdy już się przekonały, że nie mam zamiaru robić tu żadnych awantur, normalnie rozmawiałyśmy" - mówiła.
Według medialnych doniesień więźniarki dążyły do tego, by dotrzeć do W. i ją zniszczyć. Rzeczniczka więzienia zdementowała jednak informacje o próbie linczu na Katarzynie W., podkreślając, że funkcjonariusze robią wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo.