Reklama
Reklama

Mandaryna i Fabienne oficjalnie się przyznały. To stało się w programie TVN

Mandaryna i jej córka Fabienne wzięły udział w programie "Azja Express", gdzie nie zabrakło emocji i zaskakujących przygód. Kobiety udzieliły wywiadu, w którym wspominały o chwilach podczas kręcenia show, które najbardziej zapadły im w pamięci.

Mandaryna na początku millenium święciła w Polsce triumfy, robiąc karierę jako piosenkarka. Kiedy jednak jej możliwości wokalne zostały lata temu podane w wątpliwość, usunęła się w cień, zajmując się nauczaniem tańca oraz wychowywaniem dzieci. Od jakiegoś czasu jednak jej kariera przechodzi swoisty renesans, a była żona Michała Wiśniewskiego coraz śmielej udziela się w przestrzeni medialnej. Niedawno wraz ze swoją córką Fabienne wzięła udział w programie "Azja Express". Piosenkarka udzieliła wywiadu dla portalu kobieta.gazeta.pl, w którym opowiedziała o uczestnictwie w show.

Reklama

Mandaryna i Fabienne oficjalnie się przyznały. To stało się w programie TVN

Mandaryna i Fabienne w rozmowie z portalem przyznały, że ze społeczności lokalnej podczas kręcenia "Azji Express" najbardziej zapadła im w pamięć rodzina strażaków, do której trafiły. "Wysuszyli nam rzeczy po tym błocie. I w ogóle chcieli się z nami również następnego dnia ścigać i to było niesamowite" - mówiła Fabienne. 

"Wzięli swój wóz strażacki i to było cool. Namówiłyśmy ich na to, że jak Daria wyśle nam następnego dnia SMS-a, że wyścig się zaczyna, to będziecie mogli [iść - red.] razem z nami i to było niesamowite, bo oni się tak wkręcili, szybko odwieźli dzieci do szkoły, znaleźli dużo szybszą trasę niż wszyscy inni, więc naprawdę nam się udało wyprzedzić, nawet Darię" - kontynuowała Mandaryna.

Mandaryna i Fabienne o chwilach grozy w "Azja Express"

Mimo tego w przygodzie Mandaryny i Fabiennie nie brakowało chwil grozy. Piosenkarka opowiedziała, że za którymś razem wylądowały w samochodzie z podejrzanym kierowcą. Obawiały się, gdzie ich wywiezie, bo jego nawigacja nie zgrywała się z wcześniejszymi ustaleniami.

"Tak, tak. To był przypadek, że jechałyśmy z takim dziwnym kimś. Panem, z którym nie wiedziałyśmy, czy jest pod wpływem czegoś, To było dość trudne i trochę się lękałyśmy, czy nas zawiezie, bo też miał odwrotną nawigację, mając w prawo, skręcał w lewo, więc to było zabawne bardzo. Dotarłyśmy do domu. Trzy dni później, ale się udało" - mówiła uczestniczka "Azja Express".

Mandaryna wspomina występ w Sopocie

Przypomnijmy, że piosenkarka w jednym z odcinków "Azji Express" wróciła pamięcią do słynnego występu w Sopocie, opowiadając, że choć sama zamknęła już ten etap, to publiczność przez długi czas nie mogła jej odpuścić. Mandaryna musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami na ulicy.  

"Jeśli ktoś do kogoś mówił: O, zobacz, Mandaryna idzie, to od razu wiedziałam, że mówi: Ty, to ta z tego Sopotu. To było dla mnie takie ciężkie, żeby ktoś mi odpuścił" - mówiła rozemocjonowana. 

Czytaj też:

Widzowie mają dość żony Głowackiego. Aktor szybko tego pożałował

Niebywałe doniesienia ws. Michała Wiśniewskiego. Trzecia żona wyjawiła

Niebywałe, jak Wiśniewski potraktował Przybylską. To nie był przypadek

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Mandaryna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy