Reklama
Reklama

Mandaryna zalała się łzami. Tego wcześniej nie mówiła

Mandaryna w latach 2000 cieszyła się wielką popularnością w Polsce. Jej kariera zmieniła się jednak po kompromitującym występie w Sopocie. Mandaryna w programie "Azja Express" wróciła pamięcią do tego trudnego czasu.

Mandaryna na początku millenium świeciła w Polsce triumfy. Nie schodziła z pierwszych stron gazet, jej przeboje były chętnie grywane przez stacje radiowe, a koncerty wypełniane po brzegi. Kariera piosenkarki zmieniła się jednak o 180 stopni, kiedy w wątpliwość zostały podane jej umiejętności wokalne. Mandaryna wpadła wówczas na pomysł, aby utrzeć nosa niedowiarkom i dać występ na żywo na sopockim festiwalu w legendarnej Operze Leśnej. Jak doskonale wiadomo, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Była żona Michała Wiśniewskiego ujawniła w "Azja Express", co w tym czasie było dla niej szczególnie trudne. 

Reklama

Mandaryna zalała się łzami w "Azja Express". Mówi o występie w Sopocie

Mandaryna jest uczestniczką nowej edycji programu "Azja Express". Piosenkarka w jednym z odcinków wróciła pamięcią do pamiętnego występu w Sopocie, opowiadając, że choć sama zamknęła już ten etap, to publiczność przez długi czas nie mogła jej odpuścić. Mandaryna musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami na ulicy. 

"Wiadomo, ja tę szufladę gdzieś tam zamknęłam, ale ludzie nie. Jeśli ktoś do kogoś mówił: O, zobacz, Mandaryna idzie, to od razu wiedziałam, że mówi: Ty, to ta z tego Sopotu. To było dla mnie takie ciężkie, żeby ktoś mi odpuścił. Na ten moment czekałam, żeby mi ludzie odpuścili" - wyznała przed kamerami rozemocjonowana Mandaryna.

Były menadżer Mandaryny ujawnił kulisy występu w Sopocie

Jakiś czas temu w rozmowie z Pomponikiem kilka zakulisowych smaczków odnośnie pamiętnego show ujawnił ówczesny menadżer Mandaryny. Filo zasugerował, że wcześniejsze ustalenia z produkcją nie zostały dotrzymane. Wyłączona została chórzystka, która miała za dzisiejszą uczestniczkę "Azji Express" wykonać najważniejszą część roboty. 

Co więcej, Mandaryna z chórzystką ćwiczyła przez miesiąc dzień w dzień, żeby ich głosy były jak najlepiej zsynchronizowane. W planach było, aby podczas konkursu na żywo Mandaryna mogła korzystać z głosu dublerki, która podkładałaby głos pod jej własny. Niestety, tuż przed show odłączone odsłuchy muzyków, chórzystki i samej Mandaryny. 

"Ona się nie słyszała. Miała trzy chórzystki - jedna była specjalnie wynaleziona pod nią, która miała bardzo podobny głos do niej. Ona miała praktycznie za nią śpiewać, ale oni tę chórzystkę wyłączyli. Tylko Marta śpiewała, muzycy nie mieli odsłuchów, Marta nie miała odsłuchów. Chórzystka śpiewała, a nie wiedziała, że jej nie słychać. Marta mi powiedziała, że ona dopiero tak w połowie drugiej piosenki się skapnęła, że coś nie gra. Ona była przekonana, że jest OK" - wyznał Pomponikowi były manager Mandaryny.

Znacie "Ev'ry night"?

Zobacz też:

Gigantyczny sukces Dody. To nie były plotki - wręcz nie posiada się ze szczęścia

Skazujący wyrok sądu to jeszcze nic. Kolejne kłopoty Wiśniewskiego

Doda zmieniła zdanie. Chce powiększyć rodzinę. Spływają gratulacje z całej Polski

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Mandaryna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy