Reklama
Reklama

Marcin Dorociński rzadko mówi o swoim życiu. Niektórym mogło umknąć, co znowu zrobił

Marcin Dorociński (50 l.) jest jedną z niewielu polskich gwiazd, którą zachwyca się branża filmowa w wielu krajach. Tym razem oferty zawodowe pokierowały go na rynek koreański. Oto szczegóły.

Marcin Dorociński doceniany w wielu krajach

Marcin Dorociński to gwiazdor takich polskich produkcji jak "Pitbull" czy "Teściowie". Na zagranicznym podwórku można było zobaczyć go za to m.in. w filmie "Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One" czy serialu "Gambit Królowej". 

Niewielu jednak wie, że nagradzany i szanowany aktor niedawno skorzystał z kolejnej kuszącej propozycji.

Marcin Dorociński w koreańskiej produkcji

Kim Seong-hun, twórca m.in. serialowego przeboju "Kingdom" jest zachwycony Marcinem Dorocińskim. Dzięki temu zaangażował aktora do koreańskiego dramatu z elementami kina akcji. Jego tytuł to "Okup" ("Bigongsijakjeon"). Marcin został obsadzony w roli kolekcjonera dzieł sztuki, Haysa Shaito, pochodzącego ze Szwajcarii. Choć jego postać nie pojawia się długo na ekranie, jest bardzo ważna dla fabuły. 

Reklama

Na ten moment nie wiadomo, czy dramat trafi do polskich kin. Jego zagraniczna premiera odbyła się w sierpniu 2023 roku. Dotąd pory miały miejsce jedynie przedpremierowe pokazy. Jeden seans odbył się we Wrocławiu w ramach Korean Film Festival.

Dorociński docenia każdą szansę. Tak mówił o swojej roli u boku znanego aktora

Dorociński jest bardzo szczęśliwy, że zdobywa doświadczenie w różnych krajach. W rozmowie z Wojewódzkim i Kędzierskim Dorociński wprost wyznał, czego doświadczył na planie "Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One".  

"[...] była plotka, że zostanę wycięty z tego filmu. Kiedy byłem w studiu, montażysta zapytał się mnie: "Marcin, widziałeś początek? Chodź". I zaprowadził mnie do swojej kanciapy. Najpierw puścił mi to kompletnie bez dźwięku, tak jak ogląda to McQuarrie, czyli reżyser. I co tu dużo kryć, wzruszyłem się. Poleciała mi łza i pomyślałem sobie: kurczę, to wygląda trochę jak Eddie Hamilton" - opowiadał im poruszony aktor. 

Dorociński i Tom Cruise. Tak przebiegała praca

Dorociński wyznał też, że miał przyjemność usłyszeć od Toma Cruisa, że zrobili kawał "superroboty". 

"On chce zrobić taki film, żeby się wszystkim strasznie podobało, żeby był dobry w szczegółach. Przyszedł do nas i mówi, że widział całą sekwencję i super, że to, co dogrywamy, jest potrzebne, że jest zadowolony, bo od tego się zaczyna film. Nie mówił, że mierzył, że to tylko siedem minut, tylko że to zajebi*te siedem minut, i że o czymś takim marzył" - wspominał aktor.

Na koniec podkreślił, jak bardzo jest szczęśliwy:

"Ja jestem szczęśliwy i dumny, że mogę być w tych paru minutach. Jeśli dla kogoś to jest za mało, no to szkoda. Może następnym razem dam radę więcej". 

A ponieważ o Dorocińskiego znów upomniał się rynek zagraniczny i pewnie dojdzie do tego jeszcze nie jeden raz, można być pewnym, że satysfakcji i radości w jego życiu nie zabraknie... 

Czytaj też:

Piotr Adamczyk dostanie 1,5 mln złotych. Wiemy, co musi za to zrobić

Dorocińskiego i Kożuchowską łączyła wielka miłość. W końcu pojawił się ten drugi

Marcin Dorociński rzadko o tym wspomina. Kontuzja położyła się cieniem na jego karierze

 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Dorociński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy