Marcin Meller: Żonie nie mówię wszystkiego
Nie kłamie, ale czasami woli niektóre sprawy przemilczeć i zachować tylko dla siebie. Dlaczego w małżeństwie stosuje taką taktykę?
Znajomi mówią, że Marcin Meller (47 l.) i jego żona Anna Dziewit-Meller (34 l.) są jak dwa żywioły: ogień i woda. Każde inne, każde skoncentrowane na sobie. Ona uporządkowana Ślązaczka, introwertyczka o duszy pesymistki. On urodzony warszawianin, wieczny optymista, lubiący wydawać pieniądze i nie martwić się o jutro. Co ich w sobie ujęło, że postanowili iść razem przez życie i robią to zgodnie od 9 lat?
Poznali się w 2003 r. podczas imprezy sylwestrowej, ale zaiskrzyło dopiero kilka lat później, gdy Marcin był już po rozwodzie, a Ania zakończyła burzliwy związek. - Zaczęliśmy się umawiać, ale to on był osobą, której zależało, żeby ta znajomość miała poważny ciąg dalszy - wspomina w "Pani" Anna.
- Wyczuwałem, że ona uważa mnie trochę za buca. Iskrzyło od początku, ale podobały mi się jej zadziorność i pyskatość - dodaje Marcin. Nikt nie dawał im szans. Ona skromna pisarka, on pan z telewizji, redaktor naczelny najbardziej znanego magazynu dla mężczyzn.
A jednak, jakby na przekór innym wszystko zaczęło się układać. - Bardzo szybko wiedziałem, że to jest kobieta, z którą chcę spędzić resztę życia - zdradził niedawno dziennikarz. Z Anią było inaczej. Musiało upłynąć trochę czasu, zanim się do niego przekonała. Przyznaje, że ujął ją prawością, tym, że zawsze może na nim polegać. Nie zmienił się ani po przysiędze małżeńskiej, którą złożyli we wrześniu 2007 r., ani wtedy, gdy ich rodzina się powiększyła.
- Marcin jest świetnym ojcem. Nasze dzieci są jeszcze bardzo małe, Gucio ma trzy i pół roku, Basia - półtora roku. Zajmowanie się nimi to ciężka fizyczna robota. Mam takie poczucie, że mnie jako mamie jest dużo łatwiej, mając u boku takiego mężczyznę - dodała Dziewit-Meller.
Marcin robi też zakupy do domu. - Czasem wściekam się na niego: "Po co tyle kupiłeś?", ale wiem, że z tym nie wygram, bo on piekli się, gdy w lodówce jest tylko jeden rodzaj sera czy jedno opakowanie kabanosów - śmieje się Ania.
Pisarka przyznaje, że jej mąż ma lekką rękę do wydawania pieniędzy. Wtedy ona go stopuje. Jest oszczędna, pilnuje domowego budżetu, rachunki opłaca przed czasem. W domu musi być porządek. Anię denerwuje bałaganiarstwo Marcina, choć on świetnie odnajduje się w swoich rzeczach.
Małżonkowie wciąż się docierają i uczą siebie wzajemnie. Nie rywalizują ze sobą o swoje dokonania, sukcesy. Wolą się wspierać i chronić.
- Czasem mam jakiś problem w pracy, ale nie mogę jej wszystkiego mówić, bo ona się denerwuje, a potem ja się denerwuję, że ona się denerwuje. Jest pesymistką, nawet gdyby jednego dnia dostała Nobla i Oscara, ale w domu ciekłaby rura, to już miałaby powód do zmartwień.
Ja mógłbym niczego nie dostać, a i tak byłbym zachwycony, że hydraulik przyszedł - śmieje się dziennikarz.