Marcin Miller ma na pieńku w branży. "To nie każdemu się podoba"
Wokalista disco polo, Marcin Miller, udzielił wywiadu, w którym podzielił się refleksjami na temat swojego życia zawodowego i osobistego. Pomimo licznych wyzwań i plotek w mediach, piosenkarz wciąż znajduje satysfakcję zarówno w muzyce, jak i relacjach rodzinnych. Lider zespołu Boys ujawnił, że jest w nim coś, czego nie lubią wszyscy koledzy z branży.
Marcin Miller to lider disco-polowej grupy Boys, która wylansowała m.in. przebój "Jesteś szalona". Niedawno było głośno na temat jego problemów w zdrowotnych. Piosenkarz w trudnych momentach może jednak liczyć na wsparcie ukochanej żony. Miller udzielił niedawno wywiadu na łamach "Twoje imperium", w którym opowiedział o tym, jak radzi sobie z popularnością.
Marcin Miller jest na scenie już od ponad trzech dekad. Wciąż uwielbia grać dla publiczności - niedawno pojawił się na koncercie Roztańczony Narodowy. Zapytany o widowisko powiedział, że miał okazję spotkać się z kolegami z branży, którzy nie zawsze doceniają to, że potrafi być szczery do bólu.
"Gram już od 34 lat. Zawsze miło spotkać się z publicznością i wykonać dla niej swoje utwory. Poza tym za sceną mam okazję pogadać z kolegami z branży. Wymieniamy się opiniami o swoich nowościach. Przy czym potrafię być wtedy szczery do bólu, a to nie każdemu się podoba. Artyści kochają być hołubieni. Ja jestem inny pod tym względem, wolę, żeby mi ktoś powiedział, co myśli, nawet jak nie będzie to pochlebne" - powiedział dla "Twojego imperium".
Kiedy Miller zaczynał swoją przygodę z muzyką, byli tacy, którzy nie wróżyli mu sukcesów. Piosenkarz przytoczył pewną anegdotę ze strażakiem. "Pamiętam, jak dawno temu zaczynaliśmy. Występowałem wtedy w remizie i przyszedł strażak, posłuchał mnie, a potem machnął ręką i powiedział: No, pieniędzy z tego nie będzie. Całe szczęście, że się pomylił" - skwitował.
Piosenkarz nie narzeka dziś na zarobki - jak twierdzi, ma już wystarczająco. Zarabia także na nieruchomościach. W rozmowie z gazetą przyznał, że tworzy dziś z czystej przyjemności.
"Śpiewam i gram nie dla zysków. Mam już wystarczająco. Zarabiam też na wynajmie mieszkań. Ale lubię tworzyć. Nagram coś, a potem wrzucam do sieci i obserwuje, czy to się spodoba, czy nie. Fajna jest ta niepewność. Jeśli okazuje się, że utwór zyskuje popularność, to się ciesze. Czasem przechodzi bez echa lub pojawia się krytyka, wtedy uznaje, że zrobiłem to dla siebie i jest ok" - powiedział.
Marcin Miller czasami dziwi się temu, co wyczytuje na swój temat w internecie. Uczula czytelników na to, aby zawsze weryfikowali informację. Nieraz zdarzyło mu się bowiem przeczytać nieprawdziwą informację ws. swojego małżeństwa.
"Sam się często dziwie, jak łatwo inni dają się nabrać. Czytam artykuł, że zdradzam żonę, w nich są słowa, których nie powiedziałem. Potem patrzę na teksty opisujące, jako to niby moja żona wyszła za mnie dla pieniędzy i myślę, że to jednak przykre i niesprawiedliwe. Wystarczy sprawdzić w internecie, że pobraliśmy się w sierpniu 1990 roku, a zespół założyłem pół roku później. Potrzeba było lat, abym zaczął zarabiać na śpiewaniu, ale wiele osób na to nie patrzy" - powiedział.
Wokalista podkreśla, że mimo napiętego harmonogramu, zawsze znajdzie czas dla rodziny. W przerwie od koncertów lubi wybrać się na krótki wypad z żoną - np. do Hiszpanii.
"Na wszystko jest czas. Nawet jak lecę na koncert, to znajdę czas dla bliskich. Niedawno grałem koncert, o 22.00, a żona do mnie przyjechała, przenocowaliśmy w hotelu i następnego dnia już o 5 rano byliśmy w samolocie do Hiszpanii. Tam spędziliśmy krótki urlop i wróciliśmy do kraju" - powiedział.
Zobacz też:
Marcin Miller myśli o emeryturze? Lider Boysów zdradził swój plan awaryjny
Marcin Miller żyje jak król. Nie do wiary, jak mieszka mama lidera Boys