Marcin Prokop o TVP: Nie mieliśmy tam nawet stałej umowy
Marcin Prokop (43 l.) pracował w Telewizji Polskiej w latach 2004-2007. Jak wspomina tę przygodę?
Dziennikarz w śniadaniówce TVP szlifował swój warsztat. Wspólnie z Dorotą Wellman tworzyli bardzo zgrany duet, który już wtedy pokochali Polacy. Po latach zdecydowali się przejść do TVN.
Podczas ostatniej rozmowy z nami prezenter opowiedział o szczegółach tego transferu.
- Praca w TVP była fantastyczna, jednak była obarczona dość dużym ryzykiem - mówi nam.
- Pracowaliśmy tam z Dorotą kilka lat i mimo że mieliśmy status ludzi, którzy robią popularne programy, nie mieliśmy nawet stałej umowy. Nikt nas tam nie próbował zatrzymać. Propozycja z TVN-u pojawiła się w momencie, kiedy byliśmy obydwoje sfrustrowani tym, że polityka ma coraz większy wpływ na decyzje programowe. Stwierdziliśmy, że trzeba taką szansę wykorzystać i wyskoczyliśmy z pędzącego pociągu. Stacja, na której wysiedliśmy, przyjęła nas z otwartymi ramionami. Nie żałuję tej decyzji - tłumaczy Prokop.
Pytany, co sądzi o aktualnych poczynaniach Telewizji Polskiej, podkreśla, że "polityka zawsze miała i będzie miała wpływ na TVP".
- Nigdy nie będzie to telewizja niezależna. Za moich czasów rządziło SLD i też tak samo rozstawiali tam swoich ludzi na stanowiskach, a politycy mieli wpływ na to, co dzieje się na antenie. Jeśli ktoś myśli o telewizji bezstronnej, to nie należy szukać tego na Woronicza - uważa.
A jak wygląda praca w TVN-ie? Okazuje się, że zmianę Marcin odczuł przede wszystkim finansowo. Poczuł się również wolny jako dziennikarz...
- Przejście z jednej stacji do drugiej opłacało się. Jednak myślę, że bardziej od finansów liczy się wolność tworzenia w tym medium. Wolność rozumiana w tym sensie, że nigdy nikt nie mówił mi, jak mam mówić, jak mam myśleć, jakie pytania mam zadawać, czy jakich gości nie zapraszać. Jeśli ktoś myśli, że w TVN-ie siedzi gdzieś Wielki Brat, który pociąga za sznurki i dyktuje nam do słuchawki, co mamy wyrażać na antenie, to jest w błędzie - kwituje Prokop.