Marcin Prokop przerwał milczenie ws. żony. Niewiarygodne, jak o niej mówi
Chociaż Marcin Prokop (46 l.) i Maria Prażuch są parą od ponad dwóch dekad, prezenter „Dzień Dobry TVN” rzadko o niej wspomina. Prawdopodobnie jest to rezultat ich rodzinnych ustaleń. Żona Prokopa ceni prywatność, podobnie jak ich jedyna córka. Ostatnio jednak dziennikarzowi zebrało się na zwierzenia. Ujawnił, jak ogromny wpływ wywiera żona na jego życie i karierę.
Marcin Prokop i Maria Prażuch są małżeństwem z niemal 13-letnim stażem, jednak ich związek trwa od ponad dwóch dekad.
Do ślubu przymierzali się dość długo. Zdecydowali się po ośmiu latach związku, gdy ich córka Zosia miała już 5 lat. Ślub udało im się utrzymać w tajemnicy, do tego stopnia, że do tej pory nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach się odbył. Prawdopodobnie stało się to w sierpniu 2011 roku podczas wakacji w Portugalii.
Żona Marcina stroni od show biznesu. Bardzo rzadko towarzyszy mężowi na oficjalnych bankietach. Ma własną pasję. Od lat praktykuje jogę i jest zawodowo związana z jedną z warszawskich szkół jogi.
Poza tym, jak wyznała w rozmowie w podcaście MamaDu.pl, nie ma wystarczająco mocnych nerwów, by przetrwać w show biznesie. Przez lata borykała się z problemami na tym tle, co stało się źródłem kłopotów w czasach, gdy jeszcze pracowała w biurze nieruchomości.
Wtedy zorientowała się, na jak wielkie przeszkody natykają się osoby, nie dysponujące nerwami jak postronki i postanowiła coś z tym zrobić.
Realizacja planu zajęła trochę czasu, jednak, jak ujawnił niedawno Marcin Prokop, efekty już są. W wywiadzie dla kanału Balans przyznał, że w ten sposób żona rozwiązała nie tylko swoje problemy, lecz też wiele spośród tych, z którymi sam się zmaga:
„Moja małżonka studiuje psychologię, jest biegła w rozpoznawaniu stanów ludzkiej duszy i umysłu, więc jej wiedza też praktyczna i jej inteligencja emocjonalna są na wyższym poziomie niż moje. Przyznaję to z trudem: mimo że czasami bywam stawiany do kąta, to dzięki niej wzrastam, więc chciałbym jej za to podziękować”.
Prokop jest też wyraźnie dumny z faktu, że jego żona w praktykowaniu jogi osiągnęła poziom niedostępny większości osób. Kilka lat temu opublikował na swoim Instagramie zdjęcie Marii Prażuch-Prokop, trwającej w wyjątkowo skomplikowanej asanie i opatrzył je humorystycznym komentarzem:
„Dziś odkryłem, że moja żona nie ma nóg i składa się głównie z włosów”.
Jak wyznał Prokop na kanale Balans, to właśnie żonie zawdzięcza to, że sława nie uderzyła mu do głowy i dzięki niej nie traci z oczu tego, co najważniejsze:
"Moja żona mnie urealnia, to znaczy czasami dostrzega rzeczy, które człowiek zajęty sobą, swoim światem, swoim otoczeniem, pracujący na sobie, tak jak my ludzie w mediach pracujemy na sobie, w pewnym sensie, może przestać dostrzegać i ona mi tę uważność przywraca".
Prezenter otwarcie przyznał, że żona jest całkowicie odporna na jego telewizyjny urok i bardzo daleka od tego, by się nim bezkrytycznie zachwycać. W opinii wielu widzów „Dzień Dobry TVN” urok Prokopa polega właśnie na tym, że, mimo popularności, jaka go otacza, nie stał się osobą oderwaną od rzeczywistości. Jak tłumaczy prezenter, to także zasługa żony:
„Wiele osób wpada w taką pułapkę życia z kimś, kto jest łatwym partnerem, kto cię smaruje cały czas nieustającym masełkiem, ale to prosta droga do tego, żeby rozhuśtać w sobie toksyczny narcyzm — żeby się w sobie mocniej rozkochać, niż powinieneś. To, że moja małżonka nie jest moją fanką, nie jest cheerleaderką, tylko jest raczej panią profesor, która nie podciąga mi ocen w górę, to powoduje, że tak zupełnie mi nie odbiło, że jednak mam tę samoświadomość".
Zobacz też:
Bolesne wyznanie żony Marcina Prokopa. Niemalże straciła życie
Dorota Wellman wyznała, co tak naprawdę łączy ją z Prokopem. To koniec domysłów