Marcinkiewicz zaskoczył wyznaniem ws. byłej żony. Nikt się tego nie spodziewał
Kazimierz Marcinkiewicz postanowił o sobie przypomnieć i w tym celu wybrał się na rozmowę do Żurnalisty. W czasie nagrywania podcastu nie brakowało intymnych szczegółów z jego życia, a także czułych wspomnień wobec... pierwszej żony, Maryli. Jego wyznanie zaskoczy z pewnością niejedną osobę, a może i nawet wspomnianą matkę jego czworga dzieci.
Kazimierz Marcinkiewicz postanowił uzewnętrznić się w rozmowie z Żurnalistą. Podczas rozmowy o swoim życiu niespodziewanie sięgnął pamięcią do czasów pierwszego małżeństwa z Marylą, z którą miał czwórkę dzieci. Przypomnijmy, że zostawił ją dla Isabel, która niedługo później została kolejną kobietą o nazwisku Marcinkiewicz. Niestety, gorące uczucie do młodszej zakończyło się ogromnym fiaskiem i kłopotami dla Kazimierza na każdym możliwym polu życia.
Marcinkiewicz po latach najwyraźniej skruszał i zatęsknił za bezpiecznym domem, który budował wraz z pierwszą żoną, Marylą Marcinkiewicz. Jak wyznał u Żurnalisty, nikt nie był w stanie tak zaprowadzić domowej atmosfery w domu, tak jak ona. Co więcej, pochwalił ją, że była idealną opiekunką domowego ogniska.
"Jest idealną matką dla naszych dzieci. Nikt nie potrafił zrobić takiego domu, takiego ciepła, jak właśnie ona zrobiła. To jest rzecz zupełnie wyjątkowa. Największym moim osiągnięciem jest czwórka dzieci, to właśnie dlatego, że Maryla jest ich mamą" - mówił Marcinkiewicz w podcaście Żurnalisty.
W pewnym momencie popularność Kazimierza na cały kraj sprawiła, że wciągnął się w wir pracy. W rozmowie z Żurnalistą nie krył się, że lubił pracować, a nawet przesadzał z nadgodzinami, aby tylko więcej zarobić dla rodziny.
"Pracowałem na trzy etaty, żeby tę rodzinę jakoś fajnie utrzymać. Z tego powodu nie mogłem być bardzo dobrym mężem. Najgorszym też nie byłem. Były u nas kłótnie i spory, ale nie było ich dużo. Rzeczywiście trzymaliśmy się razem. Trochę to było tak, że Maryla budowała ciepły, wspaniały, cudowny dom, a ja budowałem życie w świecie. Myślę, że dzieci cenią i jedno, i drugie. Cenią to, że mają najlepszą na świecie mamę i to, że ojciec pokazywał im świat, ambicje, dochodzenie do celu. Fajnie się uzupełniliśmy w tej rodzinie i małżeństwie. [...] Myślę, że cały czas jesteśmy rodziną" - dodał.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, małżeństwo z Marylą zakończyło się w momencie, kiedy na drodze Kazimierza pojawiła się Isabel. Po tym, jak pisarka złamała rękę, Kazimierz musiał płacić na jej utrzymanie, nawet po rozstaniu. To wtedy był najgorszy moment w jego życiu.
Pomimo złej sytuacji Marcinkiewicz nie tracił nadziei, że kłopoty są tylko przejściowe, a jemu uda się z tego wszystkiego wygrzebać. Musiał też dostosować się do mniej wygodnego życia z ograniczonym budżetem.
"Miałem taki czas, że utrzymywali mnie ludzie i rodzina. Żyłem za tysiąc złotych miesięcznie, miałem 100-200 zł w tygodniu na zrobienie zakupów w postaci ziemniaków, marchewki. Robiłem sobie ziemniaki zapiekane z marchewką i jadłem to cały tydzień. Nauczyłem się wtedy gotować. To było absolutnie dramatyczne. Ale wiedziałem, że muszę z tego wyjść" - wyznał.
Najgorszym momentem w życiu Kazimierza Marcinkiewicza był wyzerowany rachunek. Musiał prosić o środki od najbliższych, by mieć w ogóle gdzie mieszkać.
"Zostałem wyrzucony z mieszkania, wynająłem za pieniądze rodziny następne mieszkanie. Nie płaciłem za nie, ale ci ludzie byli łaskawi i mnie nie wyrzucali. To było dno dna" - podsumował Marcinkiewicz.
Obecnie Kazimierz jest zakochany i zaręczony z tajemniczą Martynką.
Zobacz także:
Ledwie ogłosił zaręczyny, a teraz takie wieści. Marcinkiewicz wziął sekretny ślub?
Marcinkiewicz mówi o życiu w biedzie. Wyjawił, za jaką kwotę musiał się utrzymać przez tydzień
Marcinkiewicz pilnie przekazał wieści od młodszej partnerki
Młoda ukochana Marcinkiewicza przerwała milczenie. Odsłoniła kulisy związku