Marczuk "straciła wszystko"
Weronika Marczuk nie może doczekać się końca śledztwa, które toczy się w jej sprawie. Powód? Prokuratura wciąż nie otrzymała stenogramów z podsłuchów. Słynny agent CBA ogłosił natomiast, że wybiera się na emeryturę, w wieku 34 lat!
W wyniku działalności agenta o operacyjnym nazwisku Tomasz Małecki, oskarżona o korupcję Weronika Marczuk "straciła wszystko" - mówi jej adwokat, Mikołaj Pietrzak, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
"Trzy kontrakty w telewizji, pracę prawnika, stanowisko w spółce giełdowej" - wylicza. "Cała jej działalność była uzależniona od wizerunku".
Były mąż celebrytki, Cezary Pazura, zażądał do tego, by zrzekła się ona jego nazwiska.
Najgorszą rzeczą jest jednak przeciągające się dochodzenie. Jak ustalił dziennik, postępowanie w prokuraturze blokują ogromne ilości rozmów nagranych przez agenta, które nadal nie zostały spisane, mimo że od sprawy minął już rok (Weronika zatrzymana została 23 września 2009 roku w jednej z warszawskich restauracji pod zarzutem korupcji. Miała przyjąć 100 tys. zł i pośredniczyć w ustawieniu przetargu na sprzedaż siedziby Wydawnictw Naukowo-Technicznych).
Celebrytka na łamach gazety tłumaczy, że "jedynym dowodem przeciwko niej są zeznania agenta, który w specyficzny sposób interpretuje pewne zdarzenia":
"Przewija się w nich taka myśl, że nie ma ludzi uczciwych, są tylko tacy, których nie złapaliśmy" - mówi.
Od zatrzymania Marczuk przesłuchana została tylko jeden jedyny raz, i to nie w sprawie stawianych zarzutów, lecz znalezionych w domu kluczyków. Zwrócono jej już paszport i kaucję, którą wpłaciła, by wyjść z aresztu - 100 tys. zł. Prokuratura nie zna terminu zakończenia śledztwa.
Słynny, 34-letni agent Tomek ogłosił natomiast w ubiegłym tygodniu, że wybiera się na emeryturę, gdyż - jak czytamy - "w obecnym CBA nie może znaleźć sobie miejsca. Jest pewny, że jego metody obronią się przed sądem".
Czytaj także:
