Łukasz - jedyne dziecko i oczko w głowie Marka Grechuty - przyszedł na świat w samo południe 4 czerwca 1972 roku.
"Marek zjawił się w szpitalu z pękiem polnych kwiatów, które sam zerwał na łące. Do szpitala został wpuszczony jako ważny obywatel. Widziałam jego przerażenie wywołane widokiem dziecka i moim wyglądem. Później relacjonował, że mały przypominał kurczaka" - wspominała Danuta Grechuta w książce "Marek".
Marek Grechuta - jeden z najwybitniejszych polskich artystów wszech czasów, wielka gwiazda krakowskiej Piwnicy pod Baranami - okazał się świetnym ojcem. Kiedy Łukasz był jeszcze mały, zrobił sobie półroczny urlop, by zajmować się synem.
Potem, gdy wrócił do koncertowania, stał się - jak twierdzi Danuta Grechuta - tatą przyjezdnym, ale miał z Łukaszem wspaniały kontakt.
"Był typem zakochanego tatusia. Syn mógł sobie go okręcić wokół palca. Mnie zaś przypadła rola żandarma. Często knuli przeciwko mnie" - opowiada wdowa po piosenkarzu.
Marek Grechuta: Syn zafundował mu piekło na ziemi...
Syn Marka Grechuty był już dorosłym mężczyzną, gdy pewnego dnia poinformował rodziców, że zamierza przejść pieszo całą Europę i nic go przed tym nie powstrzyma.
"Ewidentnie nie mogliśmy się dogadać. Zadziałaliśmy radykalnie - schowałam mu paszport, a Marek kurtkę. Teraz wiem, że trzeba było dać mu krzyżyk na drogę, trochę grosza i dobre słowo. Z domu wychodził przecież jako dwudziestosiedmioletni człowiek. Należało odpuścić, wyluzować i poczekać aż wróci" - wyznała Danuta Grechuta w wydanej w formie książki opowieści o swym życiu u boku Marka.
Łukasz Grechuta wyruszył w swą podróż po Europie jeszcze tego samego dnia. Bez paszportu. Do rodziców odezwał się dopiero... dwa lata później!
Marek Grechuta od wielu lat cierpiał już wtedy na poważną chorobę psychiczną - zaburzenie afektywne dwubiegunowe - która w chwili zniknięcia Łukasza zaczęła się pogłębiać.
Pierwsze dni po zniknięciu syna wspominał jako koszmar. Postawił na nogi wszystkich swoich znajomych, by pomogli mu znaleźć Łukasza. Nie miał pojęcia, co się z nim tak naprawdę stało. Stracił ochotę do pracy, właściwie nie odchodził od telefonu.
Rok po wyjściu syna z domu Marek Grechuta postanowił upublicznić sprawę i wystąpił w bardzo wtedy popularnym programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie".
Zgłosiło się wielu hochsztaplerów i oszustów próbujących na naszym nieszczęściu ugrać coś dla siebie. Zrobił się ogromny szum. Mogę nawet stwierdzić, że zostaliśmy wykorzystani, a przez media wręcz zmanipulowani. Miałam dojmujące wrażenie, iż ludzie pojawiający się przy nas czerpią emocje z przeżywania sensacji, z kłamstw, z zamieszania
Marek Grechuta: Nie obchodziło go, dlaczego Łukasz zniknął. Liczyło się tylko to, że wrócił...
Pod koniec drugiego roku nieobecności Łukasza w domu Marek Grechuta zaczął powątpiewać, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy syna.
4 stycznia 2001 roku Łukasz Grechuta niespodziewanie zadzwonił do rodziców z Rzymu. Okazało się, że miał już dość samotnej wędrówki po Europie, a poza tym okradziono go ze wszystkiego...
"Marek akurat spał. Natychmiast go obudziłam i powiedziałam, że Łukasz dzwonił. "Nareszcie" - powiedział, odwrócił się i spokojnie zasnął" - opowiada Danuta Grechuta, która natychmiast wyruszyła do Rzymu po syna.
"Nie chciał od razu ze mną wrócić, a ja się śpieszyłam, więc finalnie przybył do Krakowa po kolejnych czterech dniach" - mówi i dodaje, że Marek przyjął Łukasza z otwartymi ramionami, bo był po prostu szczęśliwy, że go odzyskał.
Danuta Grechuta wprost zapytała syna, co dało mu dwuletnie szwendanie się po Europie. Usłyszała, że podczas wędrówki dowiedział się, że da sobie radę w każdej sytuacji.
Marek Grechuta nigdy nie zrozumiał, co kierowało Łukaszem, że świeżo po ukończeniu studiów na wydziale wzornictwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych zdecydował się - jak mówił - pójść na dwuletni spacer po Starym Kontynencie.
Łukasz Grechuta: Dopiero po śmierci ojca opowiedział o swojej pieszej wędrówce po Europie
Zniknięcie, a potem powrót syna do domu całkowicie odmieniły życie Marka Grechuty. Piosenkarz zamknął się w sobie, zdarzały mu się okresy, że nie był zdolny do pracy i normalnego funkcjonowania.
Pewnego dnia świeczka się wypaliła. I 9 października 2006 roku zgasła. Nie byłam przygotowana na jego śmierć. Nastąpiła niepodziewanie, nagle, w nocy...
Dopiero po śmierci ojca Łukasz Grechuta zdecydował się opowiedzieć publicznie o swej pieszej wędrówce po Europie.
Szedłem szlakami pielgrzymów, takimi jak szlak Santiago de Compostela. Była to próba zrozumienia życia i dotarcia do Boga. Podróżowałem samotnie, jak tysiące wędrujących po świecie pielgrzymów. Szedłem na piechotę. Pokonałem dystans, jakiego ludzie zwykle nie pokonują. Miałem ogromną determinację do pielgrzymowania
"Nie dzwoniłem do domu, nie myślałem, co przechodzą rodzice. Czasem, kiedy myśli się o Bogu, zapomina się nawet o bliskich" - dodał.
Łukasz Grechuta ma dziś 50 lat. Jest menedżerem ds. marketingu w wydawnictwie, które 30 lat temu założyli jego rodzice.
Celem firmy Markart zawsze było i jest promowanie twórczości Marka Grechuty i działanie na rzecz kultury narodowej. Ja jestem odpowiedzialny za reklamę zewnętrzną, internet i rozwój firmy w sieci
Zobacz też:
Danuta Grechuta: W moim życiu Marek wciąż jest obecny
Polska aktorka ukrywała przed światem kim jest! Prawdę wyznała tuż przed śmiercią...
Te pogrzeby przeszły do historii. Tak żegnali Dianę, Elvisa, Korę czy Krzysztofa Krawczyka!











