Marek Kamiński: Zdobyć trzeci biegun
Nowe wyzwanie przyjaciela Janka Meli.
Czapka naciśnięta na oczy, sople lodu na twarzy i spojrzenie, które mówi: dam radę! Marek Kamiński (51 l.), polarnik i podróżnik, przyzwyczaił nas właśnie do takiego wyglądu. Takiego widział go Janek Mela (26 l.), gdy 11 lat temu zmierzali na oba bieguny Ziemi.
Jednak wyprawa, którą Marek rozpoczął 16 marca, różni się od pozostałych. - Wyruszyłem spod grobu Immanuela Kanta w Kaliningradzie, dawnym Królewcu. Chcę dojść do Santiago de Compostela, gdzie znajduje się grób świętego Jakuba. To ponad 4 tysiące kilometrów przez 6 krajów - mówi Marek Kamiński. - Poprzednie wyprawy miały cel geograficzny, materialny, ta zaś to podróż od bieguna rozumu do bieguna wiary.
Wyprawa ma trwać 100 dni, co oznacza, że dziennie podróżnik pokona średnio 40 kilometrów. Jak sam mówi, nie szuka rozgłosu. Wszystko to ma. Nie waha się też nazwać wyprawy pielgrzymką.
- Gdyby 20 lat temu ktoś powiedział mi, że ruszę do Santiago de Compostela i nazwę to wyprawą na trzeci biegun, to bym się roześmiał. Kiedyś najważniejsze były wyczyny sportowe. Teraz jest inaczej. Potrzebowałem 20 lat, żeby dojrzeć do pielgrzymki - wyznaje.
Przez cały czas kciuki będą bardzo mocno trzymały dzieci Marka Kamińskiego, Pola (10 l.) i Kay (7 l.). - Zostawiam je na sto dni. To szmat czasu. Im dzieci starsze, tym jest trudniej się rozstawać - wzdycha podróżnik.