Marek Włodarczyk nie może otrząsnąć się po stracie Karen. Wiadomo coraz więcej o jej śmierci
Choć związek Marka Włodarczyka (61 l.) z Karen Friesicke (†53 l.) rozpadł się, wciąż byli sobie bliscy. Mieli przecież dzieci... Teraz aktor musi się zmierzyć z jej stratą. Na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące śmierci kobiety.
Tragedia wydarzyła się w Boże Narodzenie minionego roku.
Na obrzeżach Hamburga przechodnie zauważyli płonące auto.
Mimo szybkiej akcji straży pożarnej, nie udało się ugasić ognia.
Siedząca w samochodzie kobieta zginęła.
Dopiero teraz wyszło na jaw, że było to samobójstwo, a zmarłą okazała się... Karen Friesicke, dawna ukochana Marka Włodarczyka i matka jego synów Vincenta (24 l.) i Simona (19 l.).
Czytaj dalej na następnej stronie
Kobieta od lat cierpiała na depresję.
Jedna z jej przyjaciółek, dyrygentka Jutta Jahnke, zdradziła, że "ostatnio źle się u niej działo, cierpiała na lęki i depresję. Najwyraźniej nie miała już nadziei".
- Zawsze miała w sobie pogodę ducha, ale dusza, niestety, była chora - powiedziała z kolei o aktorce jej matka w rozmowie z jedną z niemieckich gazet.
Widziała się z córką w święta i wręczyła jej aniołka.
Czas pokazał, że był to pożegnalny prezent.
Marek też nie może pogodzić się ze stratą Karen.
- To moja osobista tragedia. Proszę zrozumieć, w jakim jestem stanie, ja i moi synowie - ucina rozmowy na ten temat.
Czytaj dalej na następnej stronie
Ukochaną poznał w Niemczech na początku lat 90., gdzie rzucił go wir historii.
Gdy pojechał tam w 1981 r., planował, że spędzi za granicą trzy miesiące.
W Polsce czekał przecież na niego etat w Teatrze Narodowym.
Wybuch stanu wojennego pokrzyżował jego plany.
- Wrócić mogłem, ale po co? Żeby chodzić po ulicy? Teatry były zamknięte, w telewizji występowali oficerowie WP. Pamiętam moją ostatnią rozmowę z ojcem, który powiedział: "przeczekaj". Zostałem na 22 lata - opowiadał.
Czytaj dalej na następnej stronie
Nie był jednak sam, a w towarzystwie ukochanej, Grażyny Dyląg.
Też była aktorką Teatru Narodowego, zresztą to właśnie dla niej starał się tam o angaż.
Razem próbowali odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Grażyna, która była przebojową osobą o niesamowitej urodzie, została modelką. Nie znaliśmy języka, nie było mowy o pracy w naszym zawodzie. Ja odkurzałem dom, potem trafiłem do warsztatu samochodowego, choć pojęcia o samochodach nie miałem - wspomina ich początki w Niemczech.
Gdy już opanował niemiecki i akcent, spróbował sił w swoim zawodzie.
I udało się. Zaczął grać w filmach telewizyjnych, w teatrach.
Zawodowo zaczęło mu się układać, lecz jego związek z Grażyną nie przetrwał, mimo iż zostali rodzicami syna, Patryka.
Czytaj dalej na następnej stronie
Marek bardzo przeżył ich rozstanie.
- Przypłaciłem to chorobą psychosomatyczną. Kilka razy wydawało mi się, że umieram, lądowałem na pogotowiu z ciśnieniem 210/120 - wyznał.
Minęło ponad 10 lat od jego przyjazdu do Niemiec, gdy na jego drodze stanęła Karen.
- Poznaliśmy się w teatrze w Berlinie w sztuce "Mistrz i Małgorzata". Kiedy zobaczyłem te 181 cm wzrostu, wielkie oczy, pomyślałem: "Hmm... niezła". Miałem okazję lepiej się jej przyjrzeć, bo Karen przez 20 minut była naga na scenie. To nie mogło pójść w niepamięć. Flirtowaliśmy, potem spojrzeliśmy sobie w oczy i hormony zaczęły działać - opowiadał.
Ona od razu wiedziała, że są sobie pisani.
- Zobaczyłam Marka podczas próby i powiedziałam do siebie: "Spędzę z tym facetem kawałe kżycia", choć byłam wtedy jeszcze związana z greckim aktorem - wspominała.
Czytaj dalej na następnej stronie
Po pożegnalnym spektaklu pocałowali się za kulisami garderoby.
Tak zostali parą, a z czasem i rodzicami dwóch synów.
Ale nigdy nie zdecydowali się ani na ślub, ani nawet na zaręczyny.
- Zostawiłem sobie taki margines. Artysta to jest człowiek wolny i jestem w tym konsekwentny. Gdybym ożenił się z Karen, to może byłoby to krzywdzące dla Grażyny, mojej poprzedniej partnerki. Boję się, że po ślubie coś się zepsuje - tłumaczył.
Ona to rozumiała, nie naciskała.
- Myślę, że oboje wynieśliśmy negatywne wzorce z domu. Moi rodzice nie byli ze sobą szczęśliwi, Marka się rozwiedli - przyznała.
Choć z czasem zaczęła zmieniać zdanie i proponować małżeństwo.
- Nawet padł pomysł ślubu w maju, w Danii, gdzie zawiera się ślub jak w Las Vegas, ale ja nie bardzo miałem czas - stwierdził aktor.
Czytaj dalej na następnej stronie
W tym czasie ich uczucie nie było już bowiem tak silne jak kiedyś.
Za sprawą roli w serialu "Kryminalni" Marek stał się w Polsce gwiazdą i coraz więcej czasu spędzał w kraju.
- Przychodzę wieczorem z planu i nikt na mnie nie czeka. W sypialni brak zapachu kobiety. To substytut związku - przyznał.
Choć starał się jak najczęściej bywać w Niemczech, zaczęli się od siebie oddalać.
Odległość i zazdrość kładły się cieniem na ich związku.
Próbowali więc zawalczyć o tę miłość.
Karen na pewien czas zamieszkała nawet w Polsce, ale było już za późno.
Czytaj dalej na następnej stronie
Długo udawali, że jeszcze uratują to uczucie.
- Karen wróciła do Niemiec. Nie zniosła tego, że kobiety lecą na mnie. Ale dla mnie to jakaś iluzja. Ja nie ulegam zalotom innych kobiet... no może nie do końca - wyznał nieoczekiwanie Marek.
W końcu zdecydowali się na rozstanie, ale wciąż byli dla siebie ważni.
Przecież łączyli ich synowie.
- Karen odeszła, a dwoje dzieci nagle straciło matkę. To jest dla nich wielka tragedia - mówi dziś aktor.
Dla nich musi być silny.