Margaret wspomina biedę: Poszłam do Planu B na piwko, na kreskę!
Margaret udzieliła właśnie jednego z bardziej żenujących wywiadów w tym roku...
Celebrytka, szafiarka i piosenkarka dziś raczej nie narzeka na brak pieniędzy.
Aby jednak zbliżyć się do biednych Polaków, postanowiła najwyraźniej opowiedzieć o swoich ciężkich początkach, gdy brakowało jej pieniędzy!
Okazuje się, że Margaret przez wiele miesięcy nie miała na czynsz, choć nie przeszkodziło jej to w wynajmowaniu mieszkania na jednej z droższych ulic, czyli na Mokotowskiej w Warszawie!
"Przez pół roku nie płaciłyśmy czynszu i jak dzwoniła właścicielka, Olga wymyślała mnóstwo powodów, żeby tego telefonu nie odebrać.
Ale pamiętam, że byłam przeszczęśliwa!" - wspomina w "Vivie".
Celebrytce brakowało też oczywiście na jedzenie, ale z biesiadowania w drogich i modnych knajpach nie rezygnowała!
"Raz miałam taki dzień, że wyszłam z domu na Plac Zbawiciela.
Nie miałam pieniędzy, o czym doskonale wiedziałam, poszłam do Karmy, zamówiłam herbatę, ciastka.
Oni mnie znają, bo chodzę tam prawie codziennie. Mam płacić, szukam portfela, a wiem, że go nie mam. Mówię:
Boże, Marcin nie wzięłam portfela. A on mówi: Dobra, jutro zapłacisz!" - opowiada Margaret.
Takich sytuacji było więcej. Na "kreskę" Margaret brała już nie tylko jedzenie, ale i alkohol!
"Później wróciłam, poszłam do Planu B na piwko, na kreskę, potem do Karmy, ale już nic nie zamawiałam.
I podchodzi do mnie ten poranny kelner, przynosi kawę, jakieś croissanty.
Mówię: 'Ale ja nic nie zamawiałam'. A on na to: 'Nie, nie, Gosia, luz, ja wiem'.
Kiedy wychodziłam jeszcze mi dali całe opakowanie croissantów i chleba na wynos.
Tak to jest z tymi pieniędzmi..." - dodaje.
Myślicie, że kombinowania uczyła się od Kuźniara?