Reklama
Reklama

Maria Czubaszek o samobójstwie: Nie chcę się wieszać jak Marcin Wrona. Popsuł festiwal w Gdyni!

Nikt tak nie budzi skrajnych emocji w internecie jak Maria Czubaszek (76 l.). Satyryczka w najnowszym, jakże barwnym wywiadzie, tym razem opowiedziała o swoim... samobójstwie.

76-latka po słynnym wyznaniu o dwóch aborcjach jako jedna z nielicznych osób funkcjonujących w życiu publicznym może pochwalił się prawdziwymi wrogami, najczęściej katolikami, którzy przy każdej nadarzającej się okazji obrzucają ją błotem i chcą ukrzyżować.

Satyryczka ma jednak grono prawdziwych entuzjastów, którzy cenią ją za humor, szczerość i tłumnie przychodzą na organizowane w bibliotekach "koktajle".

Jeśli ktoś ma już dość nudnawych autopromocyjnych wywiadów z nierozgarniętymi celebrytkami, powinien sięgnąć po najnowszy numer "Show", w którym Czubaszek opowiada o swoich samobójstwach.

Reklama

Jak mówi, pierwszy raz odebrać sobie życie próbowała już jako dwudziestokilkulatka, po rozwodzie z panem Czubaszkiem, pierwszym mężem, kiedy to po "najszczęśliwszym dniu swojego życia" doszła do wniosku, że jednak "nie chce jej się dalej żyć", oczywiście połykając skitrane po mieszkaniu leki.

Ten sposób zresztą należy do jej ulubionych. Kolejnym razem także połknęła pastylki, popijając je campari. Z błogiego letargu zbudziło ją jednak szczekanie suczki Igi, która zaczęła domagać się spaceru.

"Wtedy do mnie dotarło, że przecież zostawię ją samą. Zdołałam jeszcze zadzwonić do zaprzyjaźnionego weterynarza i zapytać go, czy gdyby coś mi się stało, wziąłby Igę. On zaczął się dopytywać, o co chodzi, a ja musiałam coś wygadać, bo momentalnie przyjechał i zawiózł mnie na pogotowie" - śmieje się Czaubaszek.

Satyryczce zrobiono płukanie żołądka i odratowano, z czego do dziś nie jest zadowolona.

W przyszłości wyklucza skoczenie z bloku (niewyobrażalny, nieprzyjemny huk) oraz rzucenie się pod samochód (nie ma gwarancji czy się uda, poza tym kłopot dla kierowcy, bo zaczną sprawdzać, czy był trzeźwy).

"Nie chciałabym też się wieszać, tak jak pan reżyser Wrona, który zrobił to spektakularnie i popsuł zakończenie festiwalu w Gdyni" - zaznacza Czubaszek.

Samobójstwo życia satyryczka popełni, gdy nie będzie mogła przynieść sobie przysłowiowej szklanki wody z kuchni. Zrobi to za pomocą, rzecz jasna, ulubionych środków nasennych. Co ciekawe, jest już po rozmowie z lekarzem!

"Dowiedziałam się co najlepiej wziąć i w jakich ilościach. Trzeba sobie uciułać proszki, mieć je w pogotowiu i być jeszcze w stanie popić je szklanką wody. To jest dobra metoda, bo samobójstwo musi być estetyczne" - podkreśla 76-latka z nieskrywaną radością.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Maria Czubaszek | Marcin Wrona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy