Marian Dziędziel po diagnozie już zaczął się żegnać. Niewiarygodne, co zaszło potem
Marian Dziędziel (76 l.), jeden z ulubionych aktorów reżysera Wojciecha Smarzowskiego, ma za sobą ciężkie przeżycia. Jak wyznał w wywiadzie dla Interii, po usłyszeniu diagnozy stracił nadzieję. Jednak dostał od życia drugą szansę. Jak do tego doszło?
Marian Dziędzielw sierpniu tego roku będzie świętował swoje 77. urodziny. Aktor, którego debiutem aktorskim była niewielka rólka w jednym z odcinków „Stawki większej niż życie” wciąż jest aktywny zawodowo.
Przez dłuższy czas myślał też, że i zdrowie mu dopisuje, jednak ciężkie przeżycia zweryfikowały jego opinię. Mało kto poradziłby sobie z taką huśtawką nastrojów, jaka stała się udziałem Dziędziela. Po rozmowie z lekarzem zaczął godzić się z myślą, że jego życie nabiera końca, by po kilku tygodniach dowiedzieć się, że… niepotrzebnie się denerwował. Aktor o wszystkim opowiedział w wywiadzie dla Interii.
Jak dał do zrozumienia, hospitalizacja nie była dla niego zaskoczeniem. Od dłuższego czasu bowiem zmagał się z problemami zdrowotnymi, więc nie zdziwił się, że tak to się skończyło. Jednak to, co zdarzyło się potem, przeszło jego wyobrażenie. Jak wspominał Dziędziel w rozmowie z Interią, zaczęło się od rozmowy z lekarzem:
"Przez ostatnie parę lat troszkę chorowałem. Nie zapomnę takiej sytuacji, kiedy odzyskałem przytomność i przyszedł do mnie lekarz. Poprosiłem go, żeby mówili mi wszystko, co wiedzą, szczerze i bez kłamstw. Wtedy dowiedziałem się, że mam bardzo dużego raka żołądka, potężnego".
Taka informacja dla każdego byłaby ciosem. Wprawdzie Dziędziel przekonuje, że początkowo potraktował druzgocącą diagnozę „trochę cynicznie, trochę sceptycznie”, jednak szybko zmienił nastawienie. Jak wspominał w Interii:
„Było ze mną bardzo źle. Myślałem, że przyszedł na mnie koniec. Wiedziałem, jakie choroby można mieć w tym wieku, ale przecież nie wszyscy muszą odchodzić, mając 72 lata”.
Aktor poddał się kompleksowym badaniom diagnostycznym. I nagle nastąpiło coś, co wiele osób uznałoby za cud. Jak ujawnił aktor, po ponad miesiącu żegnania się z życiem, dowiedział się, co mu naprawdę dolega:
„Po sześciu tygodniach był wynik. Pojawiła się bardzo miła pani doktor: "Panie Marianie, przyszły wyniki". A ja na to: "Ładuj pani". Na co ona: "To nie jest rak". Powiedziałem: „To dobrze, to się bardzo cieszę”.
Dziędziel nie należy do osób wylewnych w kwestiach prywatności. Jednak zawirowania zdrowotne zmieniły jego życie. Jak wyznał w Interii, uwierzył, że dostał od losu drugą szansę:
„To był bardzo znaczący moment w moim życiu. Było bardzo niebezpiecznie, a ja na nowo dostałem glejt do istnienia i do uprawiania tego zawodu. Potem jeszcze musiałem się leczyć, ale to już było co innego. Może niepotrzebnie opowiadam taką historię, ale to było dla mnie ważne".
Od tamtej pory minęło niemal 5 lat. Aktor właśnie zakończył pracę na planie filmu Maćka Żaka „Zapiski śmiertelnika”. W tym roku był też gościem specjalnym Przeglądu Filmowego Kino na Granicy. Podczas tego wydarzenia odbyła się pierwsza w karierze Dziędziela retrospektywa filmów z jego udziałem.
Zobacz też: