Reklama
Reklama

Marian Opania: Z żoną rozwodzimy się co tydzień

Marian Opania (74 l.) w wywiadzie dla magazynu "Na Żywo" opowiedział o kryzysach w swoim związku z Anną, z którą jest już od 50 lat. Aktor nie ukrywa, że jest cholerykiem i ma "diabelski charakter".

Niedawno minęła 50. rocznica pana ślubu. Szykuje się huczna celebracja złotych godów?

- Będzie impreza, a nawet dwie. Jedna w Norwegii, a druga nad polskim morzem w Dębkach, połączona z mszą świętą. Gdy wrócę z Norwegii, jedziemy nad Bałtyk i tam robimy przyjęcie dla rodziny i przyjaciół.

Co będzie pan robił w Norwegii?

- Będę łowił ryby, a żona będzie odpoczywać. Zakochałem się w tym miejscu, jadę już czwarty raz z rzędu. Za kołem polarnym spędzę dwa tygodnie z żoną i kolegami.

Reklama

Łowienie ryb na morzu to bezpieczne hobby?

- Do tego trzeba mieć niespożyte siły, równowagę i odwagę, bo nie pływa się na jachcie czy kutrze, tylko na małej łódeczce. To jest raczej męska przygoda, dlatego żona zostaje na brzegu.

Chyba lubi pan wodę, bo w Dębkach też ma pan dom?

- Jeżdżę tam od lat 70. Żona mnie prosiła, żebym jej w Dębkach dom wybudował, więc go z trudem budowałem przez parę lat. Ona bardzo lubi nasze morze, ja wolę właściwe morze, czyli Norwegię. Tłumy, które są teraz w Dębkach, schładzają moją miłość do tego miejsca.

Jak udało wam się wytrwać razem tyle lat?

- Z żoną kłócimy się i co tydzień rozwodzimy, ale jakoś do tej pory to się nie wydarzyło. Miłość trzeba pielęgnować, podlewać jak roślinkę, prezenty robić, przepraszać, kupować kwiaty bez okazji, trzeba się lubić i czubić. Jak się człowiek czubi, to znaczy, że w związku jest jakieś uczucie. Gorzej, jak człowiek przestaje się kłócić i godzić. To znaczy, że pora się rozstać, bo już wszystko wyschło.

Wasz związek przeżywał trudne chwile?

- W każdym związku są kryzysy. Nie ukrywam, że jestem cholerykiem i mam trochę diabelski charakter, ale za to umiem przeprosić i przyznać się do winy.

Pana wnuki ciągnie do aktorstwa?

- Broń Panie Boże, bo to jest diabelski zawód. Ale z wnukami to różnie bywa. Ciągnie ich w artystycznym kierunku. Bardziej może reżyseria. Zobaczymy, jak to będzie. Wychowując się w środowisku związanym ze sztuką, człowiek od maleńkiego tym nasiąka. Ale ja w życiu bym nie został aktorem drugi raz.

Pana córka też jest artystką?

- Na szczęście nie, bo w rodzinie jest już dość wariatów. Jest japonistką. Japonia to, obok wędkowania, moja pasja. Jestem zafascynowany ich kulturą, Magdalena też kocha ten kraj. Córka była fantastyczną uczennicą, ale nie umiała wybrać kierunku studiów. Poszła na japonistykę, bo jej to trochę zasugerowałem.

Wszyscy żyjecie razem pod jednym dachem?

- Córka jeszcze z nami mieszka, syn poszedł na swoje. Nasza rodzina jest bardzo zżyta. Choć czasami się żremy, to bardzo się kochamy. W naszej rodzinie jest nie do pomyślenia, aby ktoś wyjechał i się nie zameldował. Trochę się martwię, co to będzie, jak ja odejdę i na dłużej się rozstaniemy.

Rozmawiała: Lena Jaret

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy