Marina Vlady wyszła za mąż za Włodzimierza Wysockiego. Potem zaczął się koszmar...
Marina Vlady (80 l.) zakochała się w gwiazdorze, którego podziwiały miliony. Ona i Włodzimierz Wysocki (†42 l.) wzięli ślub. Początkowo było jak w bajce. Jednak później przyszły problemy i zaczął się koszmar. Wysocki chętnie sięgał po alkohol, a potem także po narkotyki…
Należeli do dwóch różnych światów. Ona - Marina Vlady - choć pochodziła z rodziny rosyjskich emigrantów, uciekinierów przed rewolucją, była aktorką francuską. Nad Sekwaną, gdzie się urodziła i wychowała, kręciła filmy, odnosiła sukcesy, olśniewała urodą w paryskich salonach.
On - Włodzimierz Wysocki - był obywatelem ZSRR. A to oznaczało, że o jego losie decydują partyjni urzędnicy. Od nich zależało wszystko: pozwolenie na pracę, przydział mieszkania czy zezwolenie na wyjazd za granicę.
Ludzie kultury - aktorzy i piosenkarze - byli wciąż pod czujnym spojrzeniem władz. On się z tym nie godził, był wewnętrznie wolny. To nie znaczy, że był opozycjonistą. Nie atakował systemu politycznego. Po prostu mówił prawdę o losie zwykłego człowieka. I czasem o historii, jak w wierszu o rosyjskich czołgistach, zatrzymanych rozkazem Stalina nad Wisłą, gdy na drugim brzegu płonęła powstańcza Warszawa...
Niepokój władz budziła jego sława pieśniarza. Jak to się działo, że człowiek, którego utwory nie gościły w radiu, któremu nie pozwalano nagrywać płyt, miał miliony wielbicieli? I to nie tylko w ojczyźnie, ale także w USA, Francji i Polsce, gdzie kilka jego ważnych tekstów znakomicie przetłumaczyła Agnieszka Osiecka.
Nie represjonowano jednak Wysockiego, za to śledzono, zbierano materiały, zakazywano nagrań. Interesowano się jego życiem rodzinnym, dwoma małżeństwami oraz romansami. Nie ma co kryć, Wysocki kochał kobiety, a one jego. Kiedy jednak zapowiedział znajomemu reżyserowi, że zdobędzie francuską aktorkę, którą zobaczył na ekranie, ten tylko wzruszył ramionami. To wydawało się zupełnie niemożliwe.
Ani Marina Vlady, której film "Czarownica" święcił triumfy w ZSRR, nie wybierała się do Moskwy, ani Wysocki nie miał możliwości, by pojechać do Paryża. A jednak Vlady naprawdę zafascynowała Wysockiego.
Pomógł mu los. Gwiazda przyjechała do Moskwy w 1967 r. na festiwal filmowy. Przyszła do Teatru na Tagance obejrzeć spektakl "Pugaczow", w którym grał. Zachwycił ją jako aktor. W jego monologu był prawdziwy żar. A po spektaklu znaleźli się na tym samym przyjęciu.
- Nareszcie spotkałem panią. Chcę wyjść z panią i śpiewać dla niej - wspominała Marina Vlady pierwsze słowa, które usłyszała od Włodzimierza, gdy się poznali.
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Po kilku dniach byli parą. Uczucie było silniejsze od zobowiązań. Marina miała trzech synów z dwóch małżeństw. Wysocki miał dwóch synów z drugiego małżeństwa. Czuli jednak, że są stworzeni tylko dla siebie.
Pobrali się w grudniu 1970 roku i wtedy przeżyli najszczęśliwsze chwile. Wspaniała była ich wyprawa do Gruzji. Marina odkryła, że i w ZSRR mogą być zakątki o śródziemnomorskim uroku - z górami tuż nad morzem, serdecznymi ludźmi i wspaniałym winem.
Potem zaczęła się proza życia. Ciągle brakowało im czasu dla siebie - Wysocki koncertował, Marina jeździła do Francji, by grać w filmach. On chciał ją odwiedzać we Francji, ale udawało mu się to rzadko, bo raz dostawał paszport, a raz nie. Paryż mu się podobał, ale uważał, że nie da rady żyć na emigracji. W jednym z wierszy napisał do nieznanego czytelnika, że oni obaj tak są potrzebni w Paryżu, jak... narty w łaźni. Na dobre i złe był związany z Rosją.
Stopniowo Marina odkrywała największy problem Wysockiego - alkohol. Kiedyś pijany zwrócił się do niej imieniem jednej z dawnych kochanek. Innym razem, gdy był w alkoholowym ciągu wypchnął Marinę z mieszkania, żeby w spokoju dokończyć rozpoczętą butelkę...
Znosiła wszystko. Namawiała Włodzimierza na kurację odwykową. On udawał, że się zgadza. A potem trafiał na znajomych lub nieznajomych, którzy uważali, że muszą napić się z uwielbianym mistrzem. Bywało, że półprzytomnego znajdowali w jakiejś bramie przyjaciele i taszczyli do domu, w którym Marina szalała z niepokoju o ukochanego.
Była tak zdesperowana, że kazała sama sobie wszczepić esperal, by pokazać Wołodii, że i on wytrzyma kurację odwykową. Chciała bronić go przed całym światem. Do ojca Włodzimierza napisała gorzki list, w którym zawarła swoją fascynację talentem ukochanego i odpierała kierowane przeciw niemu zarzuty.
- Ten pijak, element antyradziecki, odszczepieniec, nierób, wróg, szaleniec, zły ojciec, zły syn, ten człowiek upadły, który zadaje się z cudzoziemką, to pański syn, Siemionie Władimirowiczu - pisała. - Ten podziwiany aktor, powszechnie uznany twórca, człowiek namiętnie kochający ziemię ojczystą ,niestrudzony w pracy, patriota, wizjoner, sfrustrowany ojciec, cierpliwy, pobłażliwy dla pańskiej głupoty syn, ten człowiek wyzwolony i szczęśliwy w życiu prywatnym - to także pański syn.
Walczyła o ich wspólną przyszłość, ale oddalali się od siebie. Jej ukochany przegrywał nie tylko z alkoholem, ale i narkotykami. Kiedy zaczął brać morfinę, tworzył coraz więcej. Obywał się niemal bez snu, ale jego organizm był zrujnowany.
Otoczenie Wysockiego ukrywało jego stan przed żoną. On też ją zapewniał, że wszystko jest w porządku i pod koniec lipca 1980 r. przyleci do Paryża, żeby się z nią spotkać. 18 lipca po raz ostatni wystąpił na scenie Teatru na Tagance w jednej ze swoich najsłynniejszych ról: Hamleta. Ledwie zdołał odegrać sztukę do końca. Zmarł 25 lipca 1980 r. nad ranem.
Marina poświęciła mu przejmującą książkę i spektakl. Wciąż trudno jej uporać się z emocjami, chociaż los i po śmierci Wołodii jej nie oszczędzał: w wypadku straciła wnuczkę, czwarty mąż, onkolog, zmarł na raka. A jednak dramaty sprzed 40 lat są dla niej żywe.
- Lubię grać, bo jestem aktorką, występuję od dziecka, to moje powołanie - zapewnia. - Ale mówić o Wysockim, w dodatku publicznie, jest mi nadal trudno. Ile razy na próbach ocierałam łzy, wiem tylko ja i muzycy...
***
Zobacz więcej materiałów: