Mariola Bojarska-Ferenc o walce z koronawirusem: Schudłam 4 kg. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam
Mariola Bojarska-Ferenc (59 l.) ostatnie tygodnie wspomina jako jeden wielki koszmar. Wraz z mężem zaraziła się koronawirusem. Jak mówi, niemal umarła.
Najpierw zachorował jej mąż Ryszard. Miał wysoką gorączkę - ponad czterdzieści stopni - i problemy z oddychaniem. Początkowo trenerka rozważała, by udać się na kwarantannę, szybko jednak podjęła decyzję, że nie zostawi chorego męża samego.
Spała z nim w jednym łóżku, opiekowała się nim, zmieniała bieliznę i pościel. Bała się, że coś mu się stanie - jest od niej starszy o dziesięć lat.
"To był największy koszmar, jaki przeżyłam w życiu. Nerwy mi puszczały, płakałam" - opowiada w "Twoim Imperium".
W końcu sama się zaraziła. Z koronawirusem walczyli przez trzy tygodnie. Przyjaciele i synowie przywozili im pod dom jedzenie, esemesowali. Byli z nimi w stałym kontakcie.
"W ciągu siedmiu dni straciłam cztery kilogramy" - mówi Bojarska-Ferenc. "Ta infekcja bardzo wyczerpuje organizm. Nigdy nie doświadczyłam czegoś podobnego".
Najgorszy był jednak paraliżujący strach, którego oboje doświadczali. "Baliśmy się jedno o drugie. Poza tym pod znakiem zapytania stanęły nasze plany zawodowe".
Pytana, jak ocenia działanie służby zdrowia w tym trudnym okresie, załamuje ręce:
"Rozumiem, że dzisiaj bardzo dużo ludzi na to choruje, ale czy muszą umierać tylko dlatego, że nie ma komu powiedzieć im, jaką łyknąć tabletkę? Ja miałam szczęście, że mam przyjaciół lekarzy, którzy instruowali mnie przez telefon. Ale nie chciałbym przechodzić przez to jeszcze raz. Wielu niedowiarków sceptycznie podchodzi do tego tematu, ale COVID-19 istnieje i niestety zbiera żniwo" - kończy.