Mariusz Bonaszewski: Ma dla kogo żyć
Dzięki temu, że Mariusz Bonaszewski (53 l.) szybko zareagował na zmiany, jakie zachodziły w jego organizmie, w odpowiednim czasie podjął leczenie.
Zawsze ściągał na siebie uwagę kobiet. Aktor, którego ostatnio możemy oglądać w roli Jerzego Gintera w serialu "Przyjaciółki", szczupłą, wysportowaną sylwetkę zawdzięcza przede wszystkim zamiłowaniu do aktywności fizycznej. Przystojny aktor od wielu lat biega, startuje w maratonach, jeździ na nartach.
Kilka lat temu musiał jednak mocno zwolnić. Narzekał na ból kręgosłupa i kolan. Pewnego dnia zasłabł w pracy. Lekarze stwierdzili stan przedzawałowy. Od tamtej pory z uwagą przyglądał się swojemu organizmowi. Ma przecież dla kogo żyć. Z aktorką Dorotą Landowską (49 l.) doczekał się dwojga cudownych dzieci: Marysi (15 l.) i Stasia (10 l.).
I aż strach pomyśleć, co by było, gdyby kilka miesięcy temu w porę nie zareagował na zmiany. Spuchł mu język, nie mógł pracować przy nagrywaniu książek do słuchania, co stanowi ważną część jego dochodów. Czuł się coraz gorzej...
- Chodziłem do specjalistów i mówiłem, że język po prostu nie mieści mi się w ustach. Twierdzili, że przesadzam. Pomyślałem, że mam cukrzycę... Okazało się, że to właściwy trop. Choroba była jednak tylko skutkiem ubocznym, bo za wszystko odpowiadał gruczolak przysadki mózgowej.
- Mój guz powodował produkcję hormonów wzrostu. W takiej chorobie powiększa się także serce i dochodzi do zawału. Poza tym zaburzenia hormonalne tego typu wywołują poważne zmiany psychiczne... - opowiadał Mariusz Bonaszewski.
W sierpniu poddał się operacji, po której szybko wrócił do formy. I już planuje wyjazd na narty z ukochaną gromadką!
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: