Mariusz Czajka odpowiada na zarzuty Maryli Rodowicz! "30 lat milczałem, ale coś we mnie pękło"
- Rozumiem, że Maryla jest niepocieszona z powodu moich wspomnień, ale wróciły, kiedy dowiedziałem się, że tak głośno narzeka na biedę - mówi nam Mariusz Czajka (59 l.).
Aktor przechodzi obecnie bardzo trudny czas, o czym opowiedział w rozmowie z Pomponik.pl. (CZYTAJ TUTAJ)
Przez pandemię został bez pracy, do tego z ogromnym kredytem we frankach.
Kiedy słyszy, jak Maryla Rodowicz (sprawdź!) narzeka na brak funduszy, mieszkając w pięknej willi w Konstancinie i mając do dyspozycji gosposię, robi mu się przykro.
Na temat królowej polskiej piosenki nie ma najlepszego zdania. W latach 90. właśnie przez nią stracił pracę.
"Zaproponowała mi trasę koncertową po Polsce i po Kanadzie z płytą 'Maryla Biesiadna'. Miałem być tłem do jej piosenek i z gadżetami odgrywać różne scenki, kiedy ona śpiewała. Widzowie oszaleli z zachwytu, a Maryla nie za bardzo. Napisała mi po czwartym koncercie w SMS, że projekt upadł i pojechała w trasę sama. Zostałem bez pracy i bez pieniędzy. Byłem wtedy młodym ojcem i dosłownie pożyczałem na pampersy od znajomych" - mówił w wywiadzie dla Pomponik.pl, dodając, że od tamtego czasu Rodowicz udaje, że go nie zna.
Sama zainteresowana zaprzeczyła jego słowom na łamach "Super Expressu", mówiąc, że "to bzdury i nic się nie zgadza". Dodała, że "nie pamięta takiej sytuacji i zaglądanie komuś do portfela uważa za bardzo nieeleganckie".
"Nie było też wtedy komórek, więc i SMS-ów" - powiedziała piosenkarka.
Skontaktowaliśmy się z Mariuszem Czajką i poprosiliśmy go o komentarz do słów Rodowicz.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Aktor w rozmowie z nami podkreśla, że "ma dobrą pamięć" i nie zamierza wycofywać się z niczego.
- Rozumiem, że Maryla jest niepocieszona z powodu moich wspomnień, ale wróciły, kiedy dowiedziałem się, że tak głośno narzeka na biedę - mówi nam Mariusz Czajka.
- 30 lat milczałem, ale coś we mnie pękło i nie wytrzymałem. Ona mówi, że to bzdury i nie pamięta, jak mnie urządziła. Na szczęście ja to jeszcze pamiętam. Twierdzi, że nie wysłała SMS-a - w tym mogłem się pomylić, ale to naprawdę drobny szczegół. Wiadomość przyszła przez pager, których używanie było wtedy bardzo modne. Ja miałem takie urządzenie.
Pamiętam, jak czytałem jej słowa i mało nie dostałem wtedy zawału. Potem nie odbierała telefonów, a chciałem prosić ją o pomoc. Poczułem się jak żebrak z dzieckiem na ręku. Najciekawsze jest teraz to, że internauci w komentarzach proponują Maryli i mnie pracę na kasie w Biedronce. To może zatrudnimy się razem i wreszcie pogadamy w przerwie na papierosa. Ale się porobiło!!! - komentuje dla Pomponik.pl Mariusz Czajka.