Mariusz Walter produkował chipsy i handlował pieczywem, marząc o własnej telewizji... Dziś żałuje, że sprzedał TVN!
Kiedy w 1982 roku, wkrótce po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, Mariusz Walter (84 l.) zdecydował się zakończyć swą trwającą prawie 20 lat współpracę z TVP, nie miał pomysłu, czym się zająć. Przypadkowe spotkanie na korcie tenisowym z Janem Wejchertem, który zaproponował mu, by wspólnie założyli firmę, na zawsze zmieniło jego życie. Zanim jednak razem stworzyli TVN, handlowali magnetowidami i produkowali... chipsy ziemniaczane!
Mariusz Walter jest bez wątpienia jedną z legend TVP - to on stworzył niezapomniane programy "Turniej miast" i "Studio 2", na które przed laty czekała cała Polska i które przyciągały przed telewizory wielomilionowe rzesze widzów. Dziś niewiele już osób pamięta, że współtwórca TVN był też... pupilkiem rzecznika prasowego ostatniego PRL-owskiego rządu, Jerzego Urbana, o czym - jak twierdzi - nie miał bladego pojęcia.
Nie jest tajemnicą, że Urban rekomendował go do pracy w mającym powstać w 1983 roku zespole propagandowym przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, nazywając w liście do generała Czesława Kiszczaka "najzdolniejszym redaktorem telewizyjnym w Polsce, świetnym organizatorem i koncepcjonistą".
"Mąż należał do partii. Pamiętam, że zawsze mnie denerwowały jego zebrania, bo wracał z nich podekscytowany (...). Próbował naprawić ustrój" - stwierdziła Bożena Walter, opowiadając o mężu Aleksandrze Szarłat na łamach książki "Prezenterki".
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Mariusza Waltera, gdyby doszło do powstania owego zespołu propagandowego przy MSW, a on dostałby ofertę dołączenia do niego... Faktem jest, że propozycja nigdy nie padła, a on w 1983 roku był już współwłaścicielem holdingu ITI.
"Założyliśmy ITI praktycznie bez pieniędzy. Ja miałem parę tysięcy dolarów, Mariusz niemal nic. Prawie jak w 'Ziemi obiecanej'. Zaczęliśmy od handlowania sprzętem Hitachi, który dał nam wyłączność na Polskę. Baltona i Pewex musiały kupować od nas. Rok później, jako pierwsi w Polsce, zaczęliśmy też produkcję chipsów ziemniaczanych" - wspominał Jan Wejchert przed śmiercią (zmarł 31 października 2009 roku).
Mariusz Walter niechętnie dziś wraca wspomnieniami do okresu, kiedy produkował chipsy i - jako Jan Piekarz - sprzedawał pieczywo. Tak naprawdę satysfakcję dawała mu jedynie praca przy filmowaniu wesel i pogrzebów oraz kręceniu spotów reklamowych.
Przez kilka lat męczył się, robiąc mnóstwo rzeczy, których po prostu nie czuł i czekając na moment, kiedy spełni się jego wielkie marzenie o własnej telewizji. Na szczęście komunistyczna władza przyznała ITI koncesję na sprowadzanie do Polski i dystrybucję kaset wideo, co sprawiło, że w chwili, gdy w naszym kraju doszło do transformacji politycznej, systemowej i gospodarczej, firma Waltera i Wejcherta była już bardzo prężnie działającym koncernem ze sporym doświadczeniem na rynku medialnym i dobrymi perspektywami na przyszłość.
W 1989 roku produkcję Lilly Chipsów kupiła od Mariusza Waltera i Jana Wejcherta jedna z wielkich niemieckich firm. Za pieniądze uzyskane z tej transakcji oraz korzystając ze wsparcia szwajcarskiego partnera, Bruno Valsangiacomo (był dyrektorem dużego banku w Zurychu, gdy parę lat wcześniej pożyczył Walterowi i Wejchertowi 24 tysiące franków na zakup automatu do produkcji chipsów ziemniaczanych), przyjaciele z kortu tenisowego postanowili stworzyć pierwszą prywatną telewizję w Polsce.
W 1992 roku wystąpili o koncesję, ale dostał ją... Polsat. TVN pojawił się na rynku medialnym dopiero pięć lat później. Po śmierci Jana Wejcherta Mariusz Walter wycofał się z biznesu i pozbył swych udziałów w stacji, która - jak mówił - była największą miłością jego życia i powodem do dumy.
W 2015 roku w rozmowie z "Forbsem" stwierdził, że żałuje sprzedaży TVN.
"Czułem się, jakbym sprzedał 25 lat pracy i 50 swojego dorobku w mediach" - powiedział i dodał, że do pozbycia się TVN został zmuszony przez spadkobierców Jana Wejcherta, którzy nie byli zainteresowani prowadzeniem biznesu telewizyjnego.
Mariusz Walter od lat nie ma wpływu na to, co TVN serwuje swoim widzom. Żartuje, że z uzależnienia od telewizji wyleczyła go córka Sandra, która po urodzeniu bliźniaków, gdy zapytał ją, kiedy wraca do pracy, kazała mu się odczepić.
"Odczepiłem się. Od stacji też. Ale z przyjemnością oglądam" - powiedział niedawno w wywiadzie dla "Polityki". W tym roku mija dokładnie 10 lat od chwili, gdy przestał kierować stacją, którą stworzył.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: