Marta Kaczyńska i Marcin Dubieniecki nie rozwodzą się. Przez wybory?
Wydawało się, że ich rozwód jest już przesądzony. Tymczasem oboje nie stawili się w sądzie. Marcin uległ prośbom żony.
Z końcem kwietnia w gdańskim Sądzie Okręgowym miało dojść do rozwodu Marty Kaczyńskiej i Marcina Dubienieckiego. Małżonkowie od ponad dwóch lat, stosując prawnicze kruczki, unikali zakończenia małżeństwa.
Choć rozwód wydawał się przesądzony, żadne z nich nie stawiło się na rozprawie. Protokolantka pięć razy wywoływała ich nazwiska. Bezskutecznie. W tym czasie Marta odebrała córki Ewę i Martynkę ze szkoły i pojechała z nimi na plac zabaw.
- Sąd zawiesił postępowanie wobec niestawiennictwa stron. Nie ma nowego terminu - powiedział "Na Żywo" Tomasz Adamski, rzecznik Sądu.
Skąd takie zachowanie Marty i Marcina?
- Wydaje się, że małżonkowie nie są zainteresowani szybkim zakończeniem procesu - mówi mecenas Michał Zieliński ze znanej warszawskiej kancelarii.
- Są adwokatami. Niestawienie się w sądzie może być zabiegiem strategicznym ustalonym przez małżonków. Wynikać może z trwających rozmów ugodowych dotyczących warunków rozstania - dodaje.
Po zawieszeniu postępowanie zostanie podjęte na ich wniosek, lecz nie wcześniej niż za trzy miesiące. Ale jeśli przez rok sąd nie otrzyma wniosku, umorzy postępowanie.
Dla Marty nie jest to dobry czas na rozwód, tym bardziej że trwa kampania prezydencka i szum wokół rozstania mógłby zaszkodzić wizerunkowi prawicowej partii jej stryja.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Marta ma już dość życia w zawieszeniu", jak mówi jej znajoma.
- Zależy jej na szybkim zakończeniu małżeństwa, jednak obowiązek wobec zmarłych rodziców i stryja jest dla niej ważniejszy niż własne dobro - komentuje.
Nie jest prawdą, jak sugeruje jeden z tabloidów, że w jej życiu pojawił nowy mężczyzna. Ten, z którym widziano ją na wyścigach konnych, to znajomy, ojciec koleżanki jej córki ze szkółki jeździeckiej.
- Po lekturze ostatnich kłamliwych rewelacji na swój temat pozostaje mi chyba tylko czekać kiedy napiszą, że tak naprawdę jestem kosmitką - stwierdza Marta na Facebooku, ubolewając, że jej życie osobiste jest elementem kampanii.