Marta Kaczyńska i Marcin Dubieniecki odnowili kontakty?
Wydawało się, że Marta Kaczyńska (35 l.) otwiera się na nowe uczucie. Ale wciąż nie zamknęła za sobą poprzedniego rozdziału. Znów jest coraz bliżej z mężem, Marcinem Dubienieckim.
Piękny, słoneczny dzień w Sopocie. Na tarasie jednej z restauracji siedzą mężczyzna i kobieta. Cieszą się pogodą i swoim towarzystwem. Po skończonym posiłku nie rozstają się. Razem idą do sklepu z tkaninami i meblami. Ona uważnie wszystko ogląda. On spija każde słowo z jej ust. To Marta Kaczyńska i jej adorator Paweł, właściciel sieci łódzkich restauracji, a niedługo i lokalu w Sopocie. Jak dowiedziało się "Na żywo", zostanie on wkrótce otwarty w Nowym Centrum Sopotu na terenie dawnego dworca PKP.
Paweł postanowił inwestować w rodzinnym mieście prezydenckiej córki, aby być bliżej niej. Znając jej dobry gust, radzi się też Marty w kwestii wystroju wnętrz w restauracji. Po wizycie w sklepie z tkaninami, udali się obejrzeć miejsce, gdzie powstaje jego lokal. "Widać, że on jest nią zauroczony, ale próżno szukać u nich gestów typowych dla zakochanych" - twierdzi paparazzo tygodnika, który spotkał parę. Bowiem Marta nie jest jeszcze gotowa na deklaracje. Wciąż nie zamknęła za sobą poprzedniego rozdziału życia...
Pod koniec kwietnia minął rok odkąd sprawa rozwodowa prezydenckiej córki i jej męża, Marcina Dubienieckiego, została zawieszona. Jak informowały kolorowe magazyny, stało się to na wniosek Marcina, który przychylił się do prośby żony, aby przeczekać aż minie gorący, przedwyborczy okres. Po tym jak w sierpniu 2015 r. Dubieniecki został aresztowany przez CBA z podejrzeniami o kierowanie grupą przestępczą, wyłudzenie 14,5 mln zł z PFRON i pranie brudnych pieniędzy, temat rozwodu nie został przez małżonków podjęty. "Sprawę umorzono postanowieniem z dnia 05.05.2016 r. w związku z tym, że w ciągu roku od jej zawieszenia żadna ze stron nie wniosła o jej podjęcie" - poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski.
O okoliczności tej decyzji "Na żywo" zapytało ojca Marcina, Marka Dubienieckiego. "Syn nie chce jechać z Krakowa do sądu w Gdańsku, w kajdankach, w obstawie fotoreporterów. A Marta nie wniosła o wznowienie postępowania" - przyznał.
Czytaj dalej na następnej stronie
Choć między nią i mężem przed jego aresztowaniem od dawna nie działo się najlepiej, nie chciała mu przysparzać zmartwień. Łączy ich przecież tyle dobrych wspomnień, a przede wszystkim ukochane córki Ewa (12 l.) i Martynka (8 l.). "Z miłości do nich Marta jest gotowa na każde poświęcenie. Nie chce dokładać im cierpienia" - mówi osoba z otoczenia prezydenckiej córki.
Dziewczynki bardzo tęsknią za tatą, którego nie widziały od dnia aresztowania. A na razie się z nim nie spotkają, gdyż krakowski sąd okręgowy przedłużył o trzy miesiące areszt dla Marcina. Pozostanie on w nim do 17 sierpnia.
Jego ojciec nie ustaje jednak w walce o syna. Stara się przenieść sprawę z Krakowa do innego miasta. "Mija 9 miesięcy od kiedy Marcin został aresztowany. Syn już zbiera materiał na książkę o tym, co przeżył" - zapowiada ojciec Dubienieckiego. Jak zdradził "Na żywo", znajdą się tam informacje o aresztowaniu, życiu w celi, ale i wątki prywatne, m.in. tęsknota za dziećmi, to, jak zweryfikowały się przyjaźnie Marcina. Czy osobny rozdział poświęci Marcie? Tego mecenas nie wyjawił.
Jak przyznaje Dubieniecki, sprawa jego syna wszystkich kosztuje wiele zdrowia. "Sam jestem w sanatorium w Muszynie, ponieważ miałem zapalenie płuc" - zdradza. Marcin też fizycznie czuje się coraz gorzej. Jego kłopoty z kręgosłupem pogłębiają się. Dostał co prawda do celi specjalny materac, ale potrzebuje rehabilitacji. "Psychicznie się trzyma, bo ma rodzinę. Jeździ do niego moja żona. Ma ze sobą zdjęcia córeczek i to go podtrzymuje na duchu. A od 31 maja dostał też zgodę sądu na rozmowy telefoniczne z dziećmi, bo dotąd to my przekazywaliśmy mu od nich wiadomości" - wyznał "Na żywo".
Marta i Marcin znów będą więc w częstszym kontakcie. Może się przecież zdarzyć, że to ona odbierze telefon, gdy mąż zadzwoni z aresztu. Czy przekona ją, by go odwiedziła? Może między nimi nie wszystko jeszcze stracone...
Z. Król