Marta Kaczyńska wróciła z wakacji. Jest zachwycona!
Marta Kaczyńska (36 l.) wreszcie znalazła czas, by pojechać do miasta, które tak bardzo kochała jej mama, śp. Maria Kaczyńska (†68).
- Uwielbiała spacerować po Wiedniu. Zatrzymywała się przy Pałacu Schönbrunn i podziwiała z zachwytem. Nie omijała też ratusza i katedry św. Szczepana. Za każdym razem odwiedzała także muzeum Albertina, a na zakończenie takiej wędrówki siadała w swojej ulubionej malutkiej kawiarence i popijała białą kawę bez cukru - zdradza "Dobremu Tygodniowi" osoba z otoczenia prezydentowej.
Była prezydentówna na zagraniczne wakacje wybrała się z córkami, Ewą (13 l.) i Martynką (9 l.). Dziewczynki były zachwycone, tym bardziej że chodzą do amerykańskiej szkoły i czują się już obywatelkami świata.
Jak mówią osoby z otoczenia Kaczyńskich, talent lingwistyczny odziedziczyły po babci, która biegle władała kilkoma językami. Jeszcze jako młoda dziewczyna mieszkała krótko w Paryżu i Londynie, gdzie pracowała jako au pair i szlifowała angielski. Mówiła też po rosyjsku, hiszpańsku i w wielu wielu innych językach. Marta dużo opowiadała dziewczynkom o tym, jak babcia kochała sztukę.
- Kiedy mieszkałyśmy w Warszawie, przeszłam z nią przez wszystkie teatry, muzea i galerie. Często bywałyśmy w Teatrze Wielkim Operze Narodowej - wspominała w jednym z wywiadów.
Razem były w Szwecji, Francji, Hiszpanii. Najpiękniejsze chwile z rodzicami, jakie zapamiętała córka prezydenckiej pary, to te kiedy wsiadali do czerwonego małego fiata i jechali na wycieczkę.
- Do tej pory pamiętam jego rejestrację, choć zwykle nie zapamiętuję takich rzeczy. Maluch miał ponad 13 lat, kiedy w końcu został sprzedany. Często, kiedy jechaliśmy we troje, rodzice śpiewali żartobliwe piosenki, wymyślone przez tatę. Z perspektywy czasu to miłe, wzruszające i ważne wspomnienia - opowiada.
Tak samo stara się wychować swoje córki, w otwartości na świat, w zachwycie nad przyrodą. Dziś Marta doskonale ją rozumie i sama odciąga dziewczynki od komputera i telewizora, by pobyć na łonie natury.
Starsza Ewa dobrze pamięta babcię. Często odwiedzała ich Gdyni. Z rozczuleniem wspomina ich wspólne wyprawy, które Maria nazywała "dzikimi". - Szła z nią na długi spacer do lasu, który kończył się wizytą na wieży widokowej, gdzie wspólnie piły herbatę z dzikiej róży. Stanowiło to ich rytuał. W ten sposób spędzały czas, i trzeba przyznać, że Ewa nie przestaje tęsknić za dziadkami - przyznaje Marta.
***
Zobacz więcej materiałów: