Marta Kaczyńska zabrała głos w sprawie Wałęsy! "Miałam jego plakat nad biurkiem"
Marta Kaczyńska (35 l.) postanowiła włączyć się do dyskusji o Wałęsie (72 l.) i teczkach TW "Bolka"!
Generałowa Kiszczakowa kilkanaście dni temu wywołała w naszym kraju istną burzę.
Wszystko z powodu teczek SB, które Czesław Kiszczak przechowywał w domu.
Głos w sprawie rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB zabierają niemal wszyscy.
Nic więc dziwnego, że swoje trzy grosze postanowiła dorzucić córka zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Marta napisała z tego powodu nawet felieton dla jednego z prawicowych tygodników.
Okazuje się, że Lech Wałęsa przed laty był dla młodej Kaczyńskiej prawdziwym idolem i autorytetem.
"Lech Wałęsa był wówczas moim wielkim autorytetem. Przy wszystkich jego słabościach, o których już wówczas słyszałam, postrzegałam go jako wielkiego człowieka, który pokieruje zmianami w Polsce po odsunięciu od władzy PZPR.
Moja nim fascynacja i wiara w odnowę RP pod jego przywództwem były do tego stopnia rozbudowane, że w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi w 1989 r. zawiesiłam nad swoim biurkiem jego plakat, przykrywając nim ukochane konie" - zdradza w tygodniku "wSieci" Marta.
Fascynację Wałęsą postanowił wybić jej jednak z głowy ojciec, który pokłócił się z przywódcą Solidarności.
"Mój dziecięcy, naiwny w swojej szczerości entuzjazm zgasł pewnego wieczoru, w którym Ojciec wrócił do domu i opowiedział Mamie o zdumieniu, jakie wywołało u niego nagłe pojawienie się u boku Wałęsy Mieczysława Wachowskiego. Opowieść Taty o wymienionej osobie spowodowała moje zwątpienie w czystość intencji Wałęsy" - opowiada Marta.
Teraz o Wałęsie myśli już tylko jak najgorzej i obwinia o sprzyjanie komunistom i utrwalanie w latach 90. "wpływów ludzi związanych ze służbami specjalnymi, posiadających swe korzenie w ZSRR"!
Na koniec zaznaczyła jednak, że nie odmawia Wałęsie jego zasług i nie stara się "złośliwie szargać jego imienia".