Marta Kaczyńska zbliżyła się do babci
Gdy tylko dowiedziała się, że jej babcia po trzech miesiącach od katastrofy pod Smoleńskiem ma wreszcie poznać straszliwą prawdę o śmierci syna i synowej, natychmiast do niej pojechała.
Pierwszy raz Marta Kaczyńska (30 l.) sama pokonała długą trasę z Gdańska do Warszawy, by w tym trudnym momencie być blisko babci Jadwigi (85 l.).Wcześniej relacje obu pań nie były idealne...
Przed laty dystyngowana seniorka rodu ze zgrozą patrzyła na poczynania zbuntowanej wnuczki. A Marta w połowie ogolona na łyso, w glanach i wojskowym stroju brała udział w anarchistycznych demonstracjach.
Tak bardzo chciała odciąć się od politycznego życia rodziców, że uciekła nawet do Londynu, by pracować na zmywaku. Po powrocie szybko wyszła za mąż i urodziła dziecko, a pani Jadwiga drżała, że z tego powodu Marta nie ukończy studiów.
I choć stało się inaczej, wnuczka zgotowała babci kolejną niespodziankę. Wzięła rozwód, o czym media dowiedziały się akurat gdy Lech został prezydentem.
Jadwiga nieufnie patrzyła też na kolejnego partnera Marty, Marcina Dubienieckiego. Nie była nawet na ich ślubie, tłumacząc się chorobą.
Z czasem relacje pań poprawiły się, ale prawdziwa przemiana nastąpiła po tragedii smoleńskiej. Marta zaczyna i kończy każdy dzień telefonem do babci (tak jak robił jej ojciec). Rozmawiają o sprawach codziennych, nigdy o katastrofie.
Bo choć upłynął od niej rok, ból pozostał. Jadwiga do tego stopnia boi się o wnuczkę, że gdy ta ma wyłączony telefon, dzwoni do jej męża i znajomych, by odszukać Martę. A ona ponoć poważnie myśli o przeprowadzce do stolicy, żeby być bliżej babci.
V.K.