Marta Paszkin mierzy się z trudnym pytaniem. Tak odpowiedziała na zarzut
Marta Paszkin (36 l.) nie pominęła milczeniem pytania, które wiele osób uznałoby za zbyt osobiste, by się w ogóle do niego odnieść. Słynąca z otwartości uczestniczka programu „Rolnik szuka żony” tym razem także zaimponowała szczerością.
Marta Paszkin i Paweł Bodzianny poznali się w 7. edycji programu „Rolnik szuka żony”. Widzowie od początku podejrzewali, że stanowcza i zdecydowana wybranka Pawła okaże się siłą napędową ich związku. Nie obyło się nawet bez opinii, że w ich przypadku zaistniała odwrotna sytuacja niż u większości par, bo to nie rolnik wybrał przyszłą żonę, lecz ona jego.
Jedyne, wyrażone w programie rozterki Bodziannego, dotyczyły planów powiększenia rodziny. Rolnik zwierzył się ze swoich obaw, czy będzie ono przebiegało w tak szybkim tempie, jak sobie wymarzył. Jak z perspektywy czasu wyznała Marta, był czas, gdy też nabrała wątpliwości, bo starania o dziecko pochłonęły więcej czasu niż w jej poprzednim związku, z którego ma córkę, 9-letnią Stefanię.
Na szczęście po pół roku znajomości z Pawłem, Marta odkryła, że jest w ciąży. Potem było już z górki i krótko po narodzinach Adasia, a jeszcze przed ślubem kościelnym i luksusowym weselem w pałacu w Brunowie okazało się, że Paszkin znów jest przy nadziei.
Jak potem przyznała, do tego stopnia podejrzewała, że tym razem przyjdą na świat bliźnięta, że wolała odłożyć pierwsze badanie usg na czas po ślubie. W internetowej rozmowie z fanami tłumaczyła:
„A tak a propos tych bliźniaków, nie poszliśmy przed weselem sprawdzić, bo ja się bałam właśnie, że to będą bliźniaki. Ja wiem, że to jest szczęście, ale na weselu to już w ogóle bym się nie bawiła”.
Być może to właśnie tempo powiększania rodziny skłoniło fankę Marty do rozważań, czy aby nie poświęca swoich własnych planów dla realizowania marzeń męża. Podczas niedzielnej sesji Q&A na Instagramie padło konkretne i bardzo osobiste pytanie:
"Czy mąż decyduje o wszystkim, co robisz? Co chcesz robić? Bo mam takie wrażenie”.
Wiele osób uznałoby taką ingerencję w życie prywatne za zbyt daleko idącą, jednak Paszkin dała się już poznać jako osoba, dla której nie ma tematów tabu. Zdecydowała się odpowiedzieć, nie stroniąc od odrobiny humoru:
"Może i by chciał . Ale absolutnie tak nie jest. Zazwyczaj to o mnie mówią/piszą, że rządzę, a prawa jest taka, że się uzupełniamy i mamy dość harmonijne małżeństwo".
Warto wspomnieć, że Marta wielokrotnie stawiała na swoim, również w sprawie, która w Polsce nadal budzi kontrowersje, szczególnie wśród osób o konserwatywnych poglądach. Po ślubie postanowiła zachować dotychczasowe nazwisko. Jak tłumaczyła na Instagramie:
"Obecnie w domu mieszkamy we trójkę — każdy z innym nazwiskiem, niedługo dołączy synek, który oczywiście dostanie nazwisko Pawła. W momencie, gdybym i ja je przyjęła, moja córka byłaby jedyną osobą pod naszym dachem, która nie nazywa się Bodzianny. Nie chciałam tego. Poza tym jestem bardzo przywiązana do swojego nazwiska, które lubię i poza nami, zgodnie z moją wiedzą, nosi je jeszcze tylko jedna (spokrewniona) rodzina".
Jak podkreślała wtedy, mąż nie kwestionował jej decyzji, za to fala krytyki spadła na nią ze strony jej krewnych. Nie miała jednak problemu z tym, by wytrwać przy swoim postanowieniu, zwłaszcza, że mogła liczyć na wsparcie Pawła.
Za to kością niezgody okazała się… ciążowa sesja fotograficzna. Wtedy Marta także się uparła. Jak potem wspominała:
„Jak powiedziałam mężowi, że chcę sensualną sesję brzuszkową, to stwierdził, że taki klimat zdjęć nie pasuje do ciąży… ale ja i tak zdania nie zmieniłam. Kiedy, jak nie w ciąży, kobieta ma prawo czuć się świetnie ze swoją kobiecością?”
Myślicie, że rzeczywiście są podstawy, by martwić się o relacje w ich związku?
Zobacz też:
Dopiero co ogłosili, że spodziewają się dziecka, a tu taki zgrzyt. Marta Paszkin postawiła na swoim
Marta i Paweł z "Rolnika" zaskoczyli fanów. Dwa śluby, a teraz to
"Rolnik szuka żony": Życie Marty Paszkin i Pawła Bodziannego po ślubie. Nie przyjęła nazwiska męża