Marta, Weronika i Wiktoria Grycan: "polskie Kardashianki" zapadły się pod ziemię. Nie zamierzają wracać na salony!
Dokładnie dziesięć lat temu, w 2011 roku, cała Polska wręcz oszalała na punkcie Marty Grycan oraz jej wchodzących właśnie w dorosłość córek Wiktorii i Weroniki. "Polskie Kardashianki", bo tak właśnie je nazywano, niemal z dnia na dzień zostały gwiazdami czerwonych dywanów i plotkarskich portali, a potem... zniknęły z show-biznesu równie nagle, jak się w nim pojawiły. Czym zajmują się dzisiaj?
Jeszcze kilka lat temu Marta Grycan i jej córki robiły wszystko, by znaleźć się w centrum uwagi. Wszędzie, gdzie się pojawiały, kradły show nawet największym gwiazdom. To o ich markowych ubraniach, drogiej biżuterii i perfekcyjnych fryzurach oraz idealnych makijażach plotkowano na salonach i pisano w tak zwanych kroniczkach towarzyskich w kolorowych magazynach. Marcie oraz Wiktorii i Weronice udało się zaistnieć w polskim show biznesie i przez pewien czas być jedną z jego najatrakcyjniejszych wizytówek.
Jak dała do zrozumienia Marta Grycan w udzielonym w 2012 roku wywiadzie dla „Gali”, to był szczęśliwy przypadek:
Przez prawie pięć lat cała Polska obserwowała, jak "polskie Kardashianki" radzą sobie na czerwonych dywanach i jak Marta Grycan wprowadza na salony najpierw Wiktorię i Weronikę, a potem swą najmłodszą pociechę Gabrysię.
Niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, że tak naprawdę tylko Wiktoria podzielała pasję mamy do życia w blasku fleszy, podczas gdy Weronika traktowała „bywanie” jak zło konieczne. Jak ujawniła sama Marta w „Gali”:
„Grycanki” tak intensywnie zaistniały w show-biznesie, że interesowali się nimi nie tylko plotkarze, ale też poważni dziennikarze oraz... naukowcy.
Profesor Wiesław Godzic, wybitny medioznawca, wysnuł teorię, że zamieszanie wokół synowej i wnuczek potentata lodowego Zbigniewa Grycana, twórcy marek „Grycan. Lody od Pokoleń” i „Zielonej Budki”, to nic innego jak świetnie zaplanowana kampania promocyjna przygotowująca grunt pod plany Marty Grycan, która na przełomie 2011 i 2012 roku zamierzała wydać książkę kulinarną, otworzyć bistro i wystartować z własnym programem telewizyjnym. Jak przekonywał w rozmowie z „naTemat”:
Faktem jest, że „Grycanki” wzbudzały emocje, o jakich inne królowe celebryckich ścianek mogły tylko marzyć. Niestety, wraz ze sławą w ich życiu pojawił się też hejt. Internauci prześcigali się wręcz w wymyślaniu coraz to nowych obraźliwych określeń na Martę i jej córki.
„Lodziary”, „kobiety znikąd”, „przaśne celebrytki” - to tylko niektóre z łagodniejszych epitetów, jakie „Grycanki” czytały o sobie w sieci. Czytał je też... Zbigniew Grycan. Potentat lodowy uznał w końcu, że synowa i wnuczki narażają jego nazwisko na śmieszność. Zagroził ponoć Marcie, że usunie ją oraz jej córki z testamentu, jeśli nie znikną z mediów. Poparł go syn, Adam Grycan, któremu, według doniesień „Faktu”, lans żony i córek przeszkadzał w interesach.
W 2016 roku, a więc dokładnie w piątą rocznicę podboju polskiego show-biznesu, „Grycanki” niemal z dnia na dzień zapadły się pod ziemię. Wiktoria i Weronika, wcześniej bardzo aktywne w mediach społecznościowych, przestały publikować nowe posty na Instagramie i Facebooku, a ich mama zmieniła status swoich profili na „prywatne”, czyli dostępne jedynie dla znajomych.
Nie jest tajemnicą, że Marta Grycan, odcięta przez teścia od pieniędzy, popadła w problemy finansowe. W jej cukierni (aby ją otworzyć, wzięła potężny kredyt) pojawili się komornicy. Lokal upadł. Nie uratował go nawet pomysł Wiktorii i Weroniki, by zamiast ciastek i tortów sprzedawać w nim... ryby.
Trzy książki, które napisała najstarsza „Grycanka”, też nie okazały się sukcesem i do dziś można je kupić w dyskontach, gdzie leżą w koszach z napisem „tania książka”. Również program Marty nie spodobał się widzom stacji TLC na tyle, by zdecydowano się go kontynuować po pierwszym sezonie.
Portal Widal.pl dotarł do informacji, że choć „Grycanki” spełniły wolę seniora rodu i zrezygnowały z karier w show-biznesie, i tak... zostały wydziedziczone:
Wszystko wskazuje jednak na to, że była celebrytka nazywana kiedyś „Lodową Królową” ma się świetnie i wiedzie wspaniałe życie, tyle że z dala od fleszy. Na swym prywatnym koncie na Instagramie wciąż epatuje bajecznymi kreacjami i chwali się swym pozbawionym nawet jednej zmarszczki licem, pozując do zdjęć na rajskich plażach, w ekskluzywnych wnętrzach i limuzynach, a nawet w wannie.
Weronika i Wiktoria konsekwentnie unikają mediów społecznościowych i układają sobie życie... bez mamy. Podobno ciężko pracują na swoje utrzymanie, ale za nic w świecie nie chciałyby znów być celebrytkami. Najmłodsza, Gabrysia, wciąż się uczy i też, podobnie jak siostry, nie zamierza wracać na czołówki plotkarskich portali i tabloidów.
Myślicie, że „Grycanki” naprawdę zniknęły na dobre z życia publicznego?
Poszukiwania nurków w Sobótce. "Znaleziono dwa ciała"
Tydzień noblowski. Poznaliśmy pierwszych laureatów
***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez
znajdziecie na naszym Instagramie: https://www.instagram.com/pomponik.pl/
Dramatyczne decyzje w "Rolnik szuka żony". Uczestnicy dokonali wyboru
Blanka Lipińska spożywa niecałe 1000 kcal. Dietetyczka ostrzega