Marta Żmuda Trzebiatowska i Kamil Kula: To ich pierwsze wspólne święta!
Marta Żmuda Trzebiatowska (31 l.) i Kamil Kula (26 l.) są wierni tradycji!
Dla aktorki Wielkanoc to bardzo ważne święta, niezwykle rodzinne. Nie wyobraża sobie, że mogłaby je spędzić z dala od rodzinnego domu w Przechlewie.
Co prawda opuściła go już wiele lat temu, ale wciąż tęskni i wraca tu z radością. Bo święta mają zapach domu. Cokolwiek dzieje się w jej życiu, przywiązanie do tradycyjnych wartości pozostaje niezmienne.
- Dzieci zawsze przyjeżdżają na święta. Robię wtedy dla nich to, co najbardziej lubią - zdradza Ewa Żmuda Trzebiatowska, mama pięknej aktorki.
Odkąd Marta stała się gwiazdą ekranu, każdy jej powrót w rodzinne strony jest dużym wydarzeniem. Mieszkańcy wsi czekają z zaciekawieniem już kilka dni przed świętami, bo aktorka nie lubi zjawiać się w ostatniej chwili.
Zależy jej bardzo na tym, by aktywnie uczestniczyć w przygotowaniach. Jest bardzo dobrą córką, stara się być pomocna, wyręczać mamę, która dba o to, by świętom towarzyszył niezwykły klimat.
W przygotowanie potraw obie wkładają całe swoje serce i mają nadzieję, że to się czuje. W Wielkanoc do państwa Trzebiatowskich w Przechlewie zjeżdża się bliższa i dalsza rodzina, przychodzą sąsiedzi i znajomi. - To już taka rodzinna tradycja. A tradycja to przecież rzecz święta.
Aktorka cały rok wspomina potem tak drogie sercu świąteczne rytuały: jak z mamą malują pisanki do święconki, jak ubierają koszyczek, jak w Wielką Sobotę udają się z nim do kościoła. Cała rodzina jest już wtedy gotowa do świętowania. Wszystkie potrawy czekają tylko na świąteczną degustację. W kuchni dowodzi mama Marty!
- Dzieci zawsze chcą, żeby na stole było to, co lubią. Żurek z białą kiełbasą, jajka w różnej postaci i... gołąbki - zdradza Ewa Żmuda Trzebiatowska. Po nabożeństwie rezurekcyjnym mama gwiazdy podaje uroczyste śniadanie z malowanymi w kolorowe wzory pisankami, pieczonymi z ciasta barankami, lukrowaną babą z bakaliami.
Jednym z najbardziej emocjonujących momentów jest składanie życzeń. A potem wszyscy czekają z niecierpliwością aż na stół wjadą dorodne baby i kolorowe wielkanocne mazurki. Dzieci zaproszonych gości szukają "zajączka" z prezentami pieczołowicie ukrytymi przez gospodarzy w różnych zakątkach ogrodu. Jest gwarno, wesoło, rodzinnie.
Radosne świętowanie przedłuża się czasem nawet do późnego wieczora! No i potem śmigus-dyngus, polewanie wodą... aż do suchej nitki! - Święta to czas, gdy odkładam wszystkie sprawy, by spotkać się i nacieszyć bliskimi sercu ludźmi - mówi Marta.
I choćby nie wiadomo jak byli z mężem zapracowani, zwalniają w biegu i cieszą się wspólnie celebrowanym czasem.