Reklama
Reklama

Martyna Wojciechowska: Jej rodzina się powiększy!

Tygodnik "Świat i Ludzie" ujawnia sekretny plan Martyny Wojciechowskiej...

Ciągle czymś pozytywnie zaskakuje. Ostatnio wyszło na jaw, że od 15 lat pomaga trójce dzieci swojego przyjaciela, operatora Rafała Łukaszewicza, który zginął tragicznie na lodowcu na Islandii podczas zdjęć do programu „Misja Martyna”. 

"Zginął na miejscu. Na moich rękach nawet, a ja złamałam kręgosłup. W tym momencie postanowiłam zmienić całe swoje życie" – opowiadała Martyna Wojciechowska (44).

Przysięgła sobie, że otoczy jego rodzinę miłością i opieką. A pani Martyna zawsze dotrzymuje słowa. Na Instagramie podzieliła się zdjęciem, na którym pozuje z dwojgiem roześmianych osiemnastolatków. 

Reklama

To właśnie Julka i Kuba, dzieci zmarłego przyjaciela. „Mówi się, że rodziny się nie wybiera... A ja z tymi dwoma cudami ze zdjęcia stworzyłam prawdziwą rodzinę z wyboru” – dodała podpis.

Rodzina gwiazdy TVN już jest bardzo duża, a stale się powiększa. Ma 11-letnią córkę Marysię, adoptowała Kabulę i Tatu, dwie albinoski z Tanzanii, które poznała podczas realizacji programu „Kobieta na krańcu świata”.

Obie stały się ważną częścią jej życia. A wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. Martyna planuje ratować zdrowie i życie innych okrutnie doświadczonych bohaterek swojego programu.

Trwają kolejne procesy adopcyjne. Właśnie zaczyna działalność fundacja, która da im szansę na normalne życie. 

"Będziemy przygarniać do serca i tulić tak dużo osób jak się da" – mówi tygodnikowi "Świat i Ludzie" Martyna. 

Podróżniczka jest gotowa zaoferować swoją przyjaźń, a czasem dom, jak w przypadku Kabuli, która rok temu przyle-ciała do niej na wakacje. 

Historia jej życia jest wstrząsająca. Kabula cierpi na bielactwo, co jest zagrożeniem dla jej życia. W Tanzanii większość mieszkańców wciąż wierzy w czarną magię. Istnieje przesąd, że części ciała osób chorujących na albinizm działają jak amulety. 

Na osoby cierpiące na albinizm urządza się więc polowania. Którejś nocy na dom Kabuli napadli mężczyźni i maczetą odrąbali jej rękę. Trafiła do obozu dla dzieci takich jak ona.

Martyna pojawiła się tam, żeby pokazać światu dramat kalekich albinoskich dzieci i błagać o pomoc dla nich.

"Kiedy poznałam Kabulę, była wystraszoną, zamkniętą w sobie dziewczynką" – tłumaczy podróżniczka.

Dziś Kabula dużo się uśmiecha. Bardzo pilnie się uczy, żeby zrealizować swoje ambitne plany. Chce być prawnikiem i pomagać osobom takim jak ona. 

Martyna zaadoptowała także jej przyjaciółkę, Tatu.

"Pomagam im. Obie mają stypendia naukowe, obie się uczą w prywatnej szkole Montessori. A przede wszystkim są bezpieczne, co w Tanzanii nie jest wcale takie oczywiste" – zdradza gwiazda TVN.

Kim będą kolejne adoptowane dzieci to na razie tajemnica. Jedno jest pewne: Martyna nie przestanie pomagać. Nieustannie udowadnia, że ma wielkie serce.

***


Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy