Martyna Wojciechowska miała groźny wypadek na motocyklu
Martyna Wojciechowska (41 l.) w listopadzie 2015 roku w oficjalnym oświadczeniu przyznała, że zmaga się z egzotyczną chorobą. Teraz kolejny raz los ją doświadcza - kilka dni temu podróżniczka miała wypadek na motocyklu.
Martyna Wojciechowska, jadąc ulicami Warszawy, uderzyła w barierę energochłonną. Na szczęście jej życie nie jest zagrożone. Więcej szczegółów podaje magazyn "Twój Styl", w którym znaleźć można artykuł poświęcony Wojciechowskiej:
"W trakcie powstawania tego tekstu Martyna miała wypadek motocyklowy. Uderzyła w barierę energochłonną, szczęśliwie nie rozbiła głowy, nie uszkodziła kręgosłupa. Do listy jej obrażeń dopisujemy złamany obojczyk. Czy kiedyś powie 'stop'?" - czytamy.
Jej menedżerka Katarzyna Frydrych nie kryje, że Martyna "ciągle pcha się w ekstremalne warunki i sprawdza, czy da się je kontrolować". "I na szczęście zazwyczaj jej się to udaje. Tym razem też się udało" - wzdycha.
***
To nie pierwsza tego typu kryzysowa sytuacja w życiu popularnej podróżniczki. Kilka lat temu wydarzył się wypadek podczas powrotu z wyprawy na Islandię, który na długo pozostał w jej psychice. Złamany kręgosłup, pęknięta kość łonowa i problemy z kolanem to obrażenia, których doznała Martyna.
Najbardziej bolesna była jednak śmierć operatora. Dzięki długiej rehabilitacji podróżniczka doszła do formy i odzyskała sprawność, choć lekarze byli sceptyczni.
"Dostałam wyrok, że już nigdy nie wrócę do pełnej sprawności. Zdałam sobie sprawę, że całe moje życie się zmieniło, wypadłam z obiegu, powiedziano mi, że się skończyłam. Zaczęłam szukać czegoś, co mnie zmotywuje do walki, bo zwyczajnie nie chciało mi się żyć. Chciałam się położyć i umrzeć" - mówiła w jednym z wywiadów.
W 2009 roku, po zdobyciu szczytu Vinsona, utknęła z kolei wraz z ekipą w samym centrum śnieżycy, na wysokości 4 tysięcy metrów. Wyprawa życia znanej podróżniczki stała się śmiertelną pułapką - zamiast cieszyć się ze zdobycia szczytu, Martyna walczyła o życie w ekstremalnych warunkach.
Okrutnie zimny wiatr wiał z prędkością ponad 100 km na godzinę, a temperatura sięgała 40 stopni poniżej zera. Wojciechowska tkwiła w oku gigantycznej śnieżycy niemal bez jedzenia i wody, nie mogąc nic zrobić. Na szczęście w końcu udało się zejść do bazy.
Kilka miesięcy temu w wydanym oświadczeniu Martyna poinformowała, że walczy z tajemniczą tropikalną chorobą, bardzo źle się czuje i jest pod stałą opieką lekarzy. Zaprzeczyła jednocześnie, że chodzi o malarię.
"Nie byłabym tym, kim jestem, gdyby nie te wszystkie doświadczenia. Nawet moje problemy zdrowotne mnie wzmocniły. Nie mam żalu do losu i kiedy czasem ból jest trudny do zniesienia, przypominam sobie, jaką jestem szczęściarą. Chociażby dlatego, że urodziłam się tu, a nie w Sudanie czy Afganistanie, gdzie zostałabym wyrzezana i wydana za mąż jako nastolatka" - mówi na łamach "Twojego Stylu".
***
Zobacz więcej materiałów: