Martyna Wojciechowska znalazła się na rozdrożu!
Czy to najwyższy czas dla Martyny Wojciechowskiej, aby nieco zwolnić?
Od zawsze lubiła życie na krawędzi. Podróżowała po całym świecie, wspinała się w górach.
Do tego motocyklowa pasja, którą ma od dziesiątego roku życia. Martyna Wojciechowska (42 l.) przyzwyczaiła nas, że czytając jej książki i oglądając jej programy, widzimy, że jej życie jest trochę szalone. Jednak czy temu szaleństwu nie trzeba powiedzieć dość?
Pierwsze ostrzeżenia pojawiły się już kilka lat temu. W 2011 roku poważnie zachorowała. I to na dwie choroby tropikalnie równocześnie. Jej organizm cierpiał.
Powrót do formy zajął jej kilka miesięcy. Jednak nadal nie zamierzała zwalniać. Zresztą, nawet narodziny córki Marysi w kwietniu 2008 roku nie zatrzymały jej w domu.
"Gdybym nie doświadczyła macierzyństwa, nie zrobiłabym programu „Kobieta na krańcu świata”. Chyba nie umiałabym prowadzić tak intymnych rozmów z kobietami, zrozumieć ich wyborów" – mówiła dziennikarka w jednym z ostatnich wywiadów.
A te kobiety, z którymi rozmawiała mieszkają m.in. w Tajlandii lub na Borneo.
Kolejne ostrzeżenie pojawiło się w ubiegłym roku. Znowu zachorowała na tajemniczą chorobę, z którą nie mogli poradzić sobie polscy lekarze. Schudła 20 kilogramów. Zaczęła tracić siły.
Na szczęście i tym razem medycyna przyszła jej z pomocą. W lutym kolejny cios. Zmarł jej były ukochany Jerzy Błaszczyk, nurek-eksplorator, rekordzista Polski w nurkowaniu.
Pokonało go nie woda, ale ciężka choroba. Wydawało się, że nic gorszego w życiu pani Martyny już nie może się wydarzyć. Tymczasem doszło do wypadku, na motocyklu.
"W drodze na kolejny kraniec świata miałam wypadek. Chwila nieuwagi, mój błąd, niestety. Skomplikowane złamanie obojczyka z przemieszczeniem, konieczna była operacja, tytanowy implant, kilka śrub i 21 szwów" – napisała w lipcu na Facebooku już po zdarzeniu, ale nawet to nie sprawiło, że zwolniła i zaczęła bardziej zastanawiać się nad życiem i jego sensem.
Wręcz przeciwnie!
"Los chciał przetrącić mi skrzydło, a teraz odrasta jeszcze silniejsze… z tytanu. A ja zamierzam latać wyżej niż kiedykolwiek! A już niedługo będę na kolejnym krańcu świata. Po to, żeby wciąż doświadczać, poznawać, pisać i realizować o tym filmy dokumentalne" – napisała w kolejnym wpisie.
Wydarzenia ostatnich miesięcy powinny skłonić Martynę Wojciechowską do pewnego przewartościowania swojego życia, zmiany priorytetów. Ona jednak nie zwalnia. W telewizji właśnie można oglądać kolejne odcinki programu „Kobieta na krańcu świata”. Tym razem m.in. z Rumunii.
Jest jednak pewna wyjątkowa kobieta w życiu Martyny, która cały czas na nią czeka. Liczy na nią i ją wspiera. To jej córka Marysia. Dziennikarka podkreśla, że bardzo ją kocha. Jednocześnie życie, które prowadzi, jest na tyle intrygujące, że trudno jej z niego zrezygnować.
Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji pojawiają się pytania, czy jest dobrą matką?
"Chyba każda z nas ma wątpliwości, czy nią jest. Czy poświęca dziecku wystarczająco dużo czasu albo czy nie powinna jednak bardziej rozwijać się zawodowo" – mówi szczerze Martyna Wojciechowska w wywiadzie dla magazynu „Gala”.
Najtrudniejszy moment w życiu Martyny był wtedy, kiedy musiała przekazać córce wiadomość o śmierci jej ojca.
"Zawsze radziłam sobie z panowaniem nad emocjami. Ale wtedy to był pierwszy raz, kiedy płakałam przy Marysi, jak nigdy wcześniej" – wspomina tę chwilę dziennikarka.
Musi jednak pamiętać, że córka ma teraz tylko ją. I to właśnie dla niej powinna nieco zwolnić tempo życia i poskromić własną podróżniczą pasję!