Reklama
Reklama

Martyna Wojciechowska znów jest zakochana?!

Życie uczuciowe Martyny Wojciechowskiej (42 l.) zawsze było dosyć zawiłe. Po kilku nieudanych związkach zwątpiła, że znajdzie kogoś, w kim będzie miała oparcie. Niedawno jednak w jej życiu pojawił się ktoś, z kim rozumie się nad wyraz dobrze...

Poznali się w 2007 roku podczas wyprawy do Egiptu. Wtedy to Martynę Wojciechowską, dziennikarkę i zapaloną podróżniczkę, zafascynował Jerzy Błaszczyk (†46 l.), skromny informatyk, a jednocześnie rekordzista Polski w nurkowaniu. Ona przygotowywała reportaż dla swojego pisma, którego bohaterem miał być właśnie on. Zawsze miała słabość do silnych i zdecydowanych mężczyzn. Taki był właśnie Jerzy Błaszczyk. Podczas wyprawy robił wszystko to, o czym ona nie zdążyła nawet jeszcze pomyśleć. I tym ją ujął. - Niczego mi nie obiecywał poza poszukiwaniem wrażeń - wspomina. - Nawet nie próbował mnie poderwać!

Reklama

A przecież wielokrotnie mężczyźni się jej oświadczali, obiecywali przysłowiowe złote góry. Ona jednak nigdy nie chciała, by mężczyzna cokolwiek jej zapewniał. To ona miała naturę zdobywcy. - Mnie się nie bierze - protestowała. - To ja decyduję, z kim chcę być! Tak została wychowana przez rodziców, którzy dawali jej mnóstwo miłości i akceptacji. Zawsze też mieli do niej ogromne zaufanie i nie krytykowali jej decyzji. Mimo że jako nastolatka przeżywała okres buntu i uważała, że nikt jej nie rozumie. To były początki jej ucieczek, które przekształciły się w późniejsze podróże na krańce świata.

Odkąd pojawiła się na szklanym ekranie, budziła emocje. Jej programy odnosiły sukcesy, ale ona płaciła za te sukcesy bardzo wysoką cenę. W 2004 roku podczas wyprawy do Islandii w wypadku samochodowym złamała kręgosłup. Jej kolega operator zginął. Bardzo długo dochodziła do zdrowia, musiała przejść kilka skomplikowanych operacji. W 2011 roku zapadła na ciężką chorobę tropikalną, której nawrót nastąpił niedawno. Nigdy jednak nie narzekała na los, bo uważała, że te doświadczenia wzmacniają jej charakter. - Gdyby nie te przejścia, nie byłabym dzisiaj tym, kim jestem. Nas kształtują kolejne doświadczenia i wspomnienia - podsumowywała.

Wiedziała, że żadna miłość nie zatrzyma jej w domu. Tłumaczyła, że jest odważna i szuka odwagi także u innych. Zainteresowanie panów towarzyszyło jej zawsze, tym bardziej że miała z nimi świetny kontakt. Nie narzekała na możliwość wyboru, a dla mężczyzn bywała kumplem, przyjaciółką, powierniczką. Przez 4 lata była związana z pewnym znanym biznesmenem. Potem miała romans z właścicielem kwiaciarni z Krakowa. Fakt, że oboje pasjonowali się dalekimi podróżami, to było jednak za mało, żeby planować wspólne życie.

I wtedy pojawił się Jerzy Błaszczyk. Po powrocie z Egiptu zostali parą. Ona nie ukrywała radości, bo przecież zawsze chciała mieć rodzinę, która stanie się dla niej swoistą bazą. Marzyła, że nadal będzie żeglować po morzach, a potem stęskniona wracać na rodzinną wyspę. - Myślę, że każdy z nas powinien żyć tak, jak czuje, że jest mu dobrze - tłumaczyła dziennikarka. W kwietniu 2008 roku parze urodziła się córeczka
Marysia. - Na pierwszej wyprawie po urodzeniu dziecka uświadomiłam sobie, że jestem w tym momencie przede wszystkim mamą - przyznała wówczas Martyna Wojciechowska.

Dlatego ograniczyła szalone plany. Nie wspinała się już na ośmiotysięczniki, nie ryzykowała życiem. Zamiast tego z zapałem... prasowała koszule ukochanego mężczyzny. Za to on coraz częściej jeździł na wyprawy, gdyż męczył się w czterech ścianach. Kawę z ulubionego kubka Martyna musiała pić sama, w pojedynkę dźwigała ciężar obowiązków. To był początek kryzysu w ich związku. - Trudno im będzie go pokonać - martwił się jeden z ich wspólnych znajomych. - Szkoda, bo oni idealnie pasują do siebie. Wkrótce Jerzy Błaszczyk wyprowadził się z jej domu w Puszczy Kampinoskiej. Wspólnie czas spędzali tylko z córką.

Gdy Martyna zdała pierwsze poważne egzaminy z macierzyństwa, los wystawił ją na kolejne próby. Najtrudniejszym momentem w jej życiu było przekazanie córce wiadomości o śmierci ojca. Jerzy Błaszczyk zmarł w lutym 2016 roku, przegrał z chorobą nowotworową. - Zawsze radziłam sobie z panowaniem nad emocjami - zdradza podróżniczka. - To był pierwszy raz, kiedy płakałam przy Marysi jak nigdy wcześniej...

Po tragicznym odejściu Jerzego Błaszczyka straciła nadzieję na to, że znajdzie jeszcze mężczyznę, który będzie dla niej oparciem. Zwątpiła, że ktoś taki się pojawi. Narzekała, że chyba nie nadaje się do życia w parze. Ale przed rokiem, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, poznała pewnego interesującego ratownika medycznego, członka beskidzkiej grupy GOPR. Znalazła w nim bratnią duszę...

***

Zobacz więcej materiałów:


Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy