Maryla Rodowicz musi zaciskać pasa. Nie może już zarabiać gardłem!
Tak źle u Maryli Rodowicz (74 l.) jeszcze nie było. By przeżyć, gwiazda musi zaciskać pasa!
Dotąd żyła głównie z koncertowania, grając dla tysięcy fanów niemal w każdy weekend. Nie miała innego wyjścia. Nie jest autorką swoich przebojów (sprawdź!), dlatego nie pobiera tantiem.
Emerytura w wysokości 1600 złotych także nie pozwala jej na godne życie.
Prawdziwe problemy zaczęły się jednak dopiero po rozstaniu z mężem. Przysłowiowym gwoździem do trumny okazała się pandemia, która uziemiła Rodowicz w jej posiadłości w Konstancinie i odcięła od pieniędzy.
"Nie mam tantiem. Tyle zarobię, ile sobie wyśpiewam gardłem" - mówi "Super Expressowi".
"Wcześniej nie narzekałam, bo kalendarz pękał w szwach, więc miałam regularny przypływ gotówki. Teraz jest gorzej, ale trzeba patrzeć z optymizmem w przyszłość i mieć nadzieję, że będzie lepiej. Nie mam o to do nikogo żalu, bo śpiewam piosenki wybitnych twórców. Cieszę się, że oni zarabiają, ponieważ są też współudziałowcami moich sukcesów".
Gwiazda zdradza tabloidowi, że zaczęła oszczędzać: nie jeździ już na zakupy do Londynu, nie wydaje fortuny na ciuchy. Przestała nawet wyjeżdżać na wakacje.
"Trzeba zaciskać pasa jak nigdy. Przez ten kryzys powoli uczę się doceniać wartość pieniądza... Bywa, że jestem pod kreską, o czym syn mi często przypomina. Najczęściej odmawiam sobie zakupów, nie tylko zagranicznych, ale nawet i krajowych. Już nie jestem tak rozrzutna jak kiedyś i bardziej analizuję, co jest mi naprawdę niezbędne do życia i funkcjonowania. Ukróciłam budżet na ciuchy. Trzy lata nie byłam na wakacjach, ale na szczęście mam 3000 metrów kwadratowych lasu" - wyznaje.