Maryla Rodowicz w żałobie. Ta śmierć to ogromny szok
Maryla Rodowicz (72 l.) zaniepokoiła się, gdy przyjaciel nie odbierał od niej telefonu. Później dotarła do niej tragiczna wiadomość o jego śmierci. To był dla niej szok. Przecież był młody, wysportowany i cieszył się dobrym zdrowiem.
Ta tragiczna wiadomość była dla niej wielkim ciosem. Gdy niedawno, tak jak zwykle, Maryla Rodowicz zadzwoniła do Krzysztofa, swojego trenera tenisa, by umówić się z nim na lekcję, w słuchawce odpowiedziała jej głucha cisza.
- Nie odbierał, więc zatelefonowała do klubu i tam dowiedziała się, że Krzysztof nie żyje. Zmarł nagle. To był dla niej ogromny szok, bo wysportowany 40-latek cieszył się dobrym zdrowiem - mówi "Na Żywo" znajoma piosenkarki.
Maryla bardzo przeżyła odejście Krzysztofa. Był on częścią jej codzienności i powiernikiem wielu tajemnic. Nieraz widział artystkę bez makijażu i w złej formie. Wspierał, gdy rozstawała się z mężem i kiedy odeszła jej mama.Mogła liczyć na jego fachową pomoc, gdy wróciła do gry w tenisa po wszczepieniu endoprotezy stawu biodrowego.
Rozumiał, że Maryla jest gwiazdą i nie protestował, kiedy trzeba było pozować z nią do zdjęć albo gdy kamery pojawiały się na korcie. To sprawiło, że przez te wszystkie lata między trenerem a Rodowicz nawiązała się serdeczna relacja. Polubił go także młodszy syn diwy, Jędrek.
Śmierć Krzysztofa wywołała rozpacz jego bliskich.
- Nie sposób jest pogodzić się z odejściem tak młodej i pełnej życia osoby, jeszcze trudniej ze stratą kogoś tak wyjątkowego. Był dobrym człowiekiem, gotowym pomóc każdemu w każdej sprawie, cudownym kolegą, na którego wsparcie zawsze mogliśmy liczyć oraz fantastycznym przyjacielem, z którym wielu z nas przegadało niejedną godzinę - napisali o nim koledzy z klubu sportowego.
Na pogrzebie nie mogło zabraknąć Maryli, która z oczami pełnymi łez pożegnała przyjaciela.
***
Zobacz więcej materiałów: