Maryla Rodowicz wystąpiła w Żyrardowie i w Olkuszu. "Była jak petarda"
Maryla Rodowicz (71 l.) nie ma ostatnio najlepszego czasu. Ciągle spadają na nią bolesne ciosy. Po śmierci mamy miała się załamać. Odwołała nawet występ w Opolu. Jednak niedługo później koncertowała w Żyrardowie i w Olkuszu. Internauci nie zostawili na niej suchej nitki.
Ostatnio w "Fakcie" wypowiadał się przyjaciel Maryli Rodowicz, który opowiadał, że artystka załamała się. W jej życiu nie działo się ostatnio najlepiej. Rozstanie z mężem, odwołany festiwal w Opolu, na którym miała świętować jubileusz i śmierć mamy - to wszystko miało sprawić, że odcięła się od świata.
"Maryla jest w rozsypce, zamknęła się w domu i zastanawia się, dlaczego tyle złego ją spotyka" - mówił informator tabloidu.
Jednak w końcu zdecydowała się wyjść do ludzi, do czego miał namówić ją syn. Podobno przekonał ją, że taka izolacja nic nie da, a tylko może pogłębić jej smutek.
"Gdyby nie praca to siedziałaby w kącie i płakała, a to bez sensu. Jędrkowi udało się jej to wytłumaczyć" - zdradza "Faktowi" znajomy Rodowicz.
W sobotę 27 maja artystka znów wystąpiła na scenie! Zaśpiewała na koncercie w Żyrardowie i, jak czytamy w gazecie, rozgrzała publiczność.
"Była jak petarda. Zachowywała się bardzo profesjonalnie i gdyby nie ten ciemny strój, trudno byłoby powiedzieć, że w jej życiu ostatnio rozegrał się dramat. Kiedyś lekiem na całe zło była dla niej mama. Teraz syn uświadomił jej, że musi rozładować złą energię na scenie. A wsparcie kochającej ją publiczności pozwoli jej zapomnieć o smutku" - kwituje źródło tabloidu.
Maryla niedawno zarzekała się, że swój występ w Opolu odwołuje przez "atmosferę politycznego skandalu oraz dramat rodzinny". Internauci nie omieszkali jej tego wytknąć. Dodawali, że w oprócz w Żyrardowie, koncertowała także w Olkuszu.