Marzena Kipiel-Sztuka przeżyła w życiu prawdziwe tragedie. Pochowała już trzech partnerów
Los nie oszczędził Marzeny Kipiel-Sztuki (49 l.). Serialowa Halinka Kiepska nie ma wesołego życia. Śmierć odebrała jej kolejnych partnerów. Teraz jest nieco samotna, ale nie szuka na siłę miłości.
Ma na koncie ponad 30 ról teatralnych, lecz niezmiennie kojarzona jest z serialem "Świat według Kiepskich". Jak wyznała "Na żywo", wciąż jest zaczepiana na ulicy i nazywana Halinką. Kompletnie jej to nie przeszkadza.
W swoim życiu przeżyła mnóstwo dramatów. Jej mama zmarła na raka, a ukochani mężczyźni kolejno odchodzili.
Jej pierwszy mąż, Konrad Sztuka (†50 l.), który był producentem i reżyserem, przegrał walkę z nowotworem.
Gdy na planie "Świata według Kiepskich" zakochała się z wzajemnością w operatorze Mariuszu Piesiewiczu (†44 l.) wiele wskazywało, że odnalazła szczęście na dłużej. Niestety mężczyzna zmarł nagle i aktorka znów została sama.
W latach 2007-2009 Kipiel-Sztuka była żoną Przemysława Buksakowskiego, pracownika stacji benzynowej. Mężczyzna miał problemy z alkoholem. "Jego śmierć zdarzyła się, gdy jako małżeństwo zaczęliśmy wychodzić na prostą. Kiedy miało być tak pięknie - wyznała artystka.
Jednak czas płynie dalej. W rozmowie z tygodnikiem Marzena Kipiel-Sztuka zdradziła, kto radzi jej, by znów ułożyła sobie życie z nowym mężczyzną. I kim jest Gienek, z którym spędza mnóstwo czasu.
Jest środek lata, a pani pracuje na planie "Świata według Kiepskich". Nie wolałaby pani być na urlopie?
- Tryb pracy ludzi w wolnym zawodzie jest inny niż osób pracujących na umowy. Przyzwyczaiłam się do tego.Teraz kręcimy 17. sezon serialu. Urlop pewnie będę miała w listopadzie. Nie przeszkadza mi to, bo nie lubię upałów. Ponieważ niedawno zostałam opiekunką psa, muszę także do niego dostosowywać moje podróże.
Czy piesek jest rasowy? Jaki ma temperament?
- To półroczny mops, tak brzydki, że aż piękny. Wzięłam go pod dożywotnią opiekę. To było świadome "macierzyństwo". Mam wrażenie, że w tym małym piesku trafiłam na reinkarnację doga, którego kiedyś miałam. Wszyscy traktują go jak maskotkę, a ja bym chciała, żeby wyrósł na regularną bestię. Dałam mu na imię Gienek (...).
Tryska pani energią, a przecież niedługo będzie pani obchodziła 50-te urodziny...
- Jubileusz świętuję dopiero w październiku. Magiczna "50" nie oznacza, że już jestem starai zjełczała. Może jeszcze coś szalonego wpadnie mi do głowy? Nie osiadam na laurach. Wielu ludzimówi, że nie wyglądam na swój wiek. Nie wiem, czy tak mi kadzą, czy tak myślą naprawdę? Sama uważam, że na razie nie mam potrzeby, by używać skalpela, ale dopuszczam to do siebie (...).
Chciałaby pani jeszcze się zakochać?
- Bycie singielką to nie jest sytuacja komfortowa, bo człowiek jest zwierzęciem stadnym. Czasem myślę, że może ktoś jeszcze na mnie czeka. Może siedzi na sąsiedniej ławce ze swoim psem? Ale nie planuję za dużo, bo wiem, że z życzeń i planów to... Pan Bóg się śmieje. Różne rzeczy są ludziom pisane. Jest cierpienie, śmierć, zakochanie, przyjaźń. Tak mi się w życiu układało, że wiązałam się z mężczyznami, których nie ma już wśród nas.
Ciągle ma pani kontakt z bratem zmarłego męża?
- Tak, został mi fajny szwagier Tomek. Cały czas na niego mogę liczyć. Często dzwonimy do siebie nawet w prozaicznych sprawach. W trakcie mojego małżeństwa z Przemkiem rzadko widywałam się z jego bratem, ale teraz chyba nas tak Przemek związał. Tomek opiekuje się grobem męża, podnosi mnie na duchu. Cały czas traktuje mnie jako rodzinę, szwagierkę. Powtarza, żebym zaczęła układać sobie życie.
Adoratorów pewnie pani nie brakuje?
- Owszem, ale nie interesują mnie relacje polegające na tym, że ktoś się chce ze mną pokazać, czy "pochwalić" znajomością ze mną. Fakt, kocham piękne samochody i dobre restauracje, lubię być wożona, bo nie mam prawa jazdy, ale jak właściciel auta jest nudny, to przesiadam się w autobus.
Kto więc mógłby zdobyć pani serce?
- Interesują mnie ludzie z poczuciem humoru, z własną pasją. Nie z zasobnym portfelem.