Mazurówna informowała mężów, że ich zdradza
Ekscentryczna tancerka i choreografka. Od ponad 40 lat Paryż jest jej domem. Tam mieszka i pracuje, zamieniając go często na Nowy Jork. Była najbardziej szaloną jurorką w programie "Got to Dance. Tylko Taniec".
Ciężko uwierzyć w pani wiek - 73 lata. To zasługa operacji plastycznych?
Krystyna Mazurówna: - Jestem ich zdecydowaną zwolenniczką! Nigdy tego nie ukrywałam. Dwadzieścia pięć lat temu zrobiłam sobie lifting. To taki sam zabieg, jak zrobienie sobie zębów. I jak tylko będę miała ochotę, zrobię sobie następny. Postęp medycyny jest ogromny i należy z niego korzystać. Kobieta musi się przecież dobrze czuć sama ze sobą.
Jest pani niezwykle barwną osobą...
K.M.: - Taka jestem naprawdę. Jestem na takim etapie życia, że doskonale wiem, iż nie ma sensu udawać czy grać kogoś innego niż się jest. Zaakceptowałam wszystkie swoje wady.
Jakie na przykład?
K.M.: - Nieumiejętność przywiązywania się do miejsc, przedmiotów, a nawet do ludzi. Niby mieszkam w Paryżu, ale ostatnie 15 lat pracowałam w Nowym Jorku. No i do tego wszystkiego jestem Polką.
Do mężczyzn też się pani nie przywiązuje?
K.M.: - I tak i nie. Mój ostatni mąż był Francuzem. Po 14 latach małżeństwa tylko raz spojrzałam na innego i wiedziałam, że to będzie ten. Ale najpierw powiadomiłam go o tym słowami: "Jutro będę cię zdradzać". Ponieważ mnie dobrze znał, powiedział, że będziemy musieli się rozstać. Wypiliśmy butelkę whisky i następnego dnia zgłosiłam pozew o rozwód. A później spotkałam się z tamtym.
Nie wierzy pani, że można być ze sobą do końca życia?
K.M.: - Myślę, że ten system jest fałszywy i nie sprawdza się. Kobieta stała się niezależna, zmieniło się podejście do związków.
Rozmawiał: K.O.
(21/2012)