Mette-Marit Tjessem: Żona następny tronu umiera? Na tę chorobę nie ma lekarstwa
Tę bajkę miał napisać Andersen, jednak zmieniła się nagle w horror braci Grimm...
Kiedy Mette-Marit Tjessem poznała następcę tronu, była Kopciuszkiem, skromną kelnerką po kilku związkach z nieślubnym pięcioletnim synkiem, którego ojciec wylądował w więzieniu za narkotyki. Mimo to stopiła serce przystojnego księcia.
Lubiana i podziwiana przez Norwegów 45-letnia dziś blondynka weszła do norweskiej elity i została zaakceptowana przez arystokrację. Huczny królewski ślub odbył się w sierpniu 2001 r. w katedrze w Oslo. Początkowo zapowiadało się na kryzys konstytucyjny - połowa Norwegów uznała bowiem ten mezalians za pretekst do rozpisania referendum w sprawie przyszłości monarchii.
Teraz, niemal dwie dekady później, króla Haralda i jego następcę, księcia Haakona popiera ponad 70 proc. poddanych. Kluczem do serc Norwegów w przypadku Mette-Marit była szczerość i... skromność. W telewizyjnym wywiadzie ze łzami w oczach wyznała, że była "otoczona ludźmi przekraczającymi granice".
Była to aluzja do świata przestępczego, a przede wszystkim nałogu narkotycznego, który nie był obcy nawet jej samej. Książęcej parze urodziło się dwoje dzieci. Początkowo mieszkali bardzo skromnie w apartamencie w Oslo. Mette-Marit przypominała trochę z urody Dianę i jako "ludowa księżna" chciała rozluźnić gorset tradycji na norweskim dworze.
Kilkanaście dni temu nadzieje nagle prysły. Mette uskarżała się na kłopoty z oddychaniem i zawroty głowy. Nie spodziewała się jednak, że spadnie na nią i jej rodzinę taki cios.
Diagnoza lekarzy była bowiem bezlitosna: samoistne włóknienie płuc. To niemal na sto procent tak zwana choroba autoimmunologiczna - z nieznanych przyczyn organizm atakuje sam siebie. Lekarze nie są jeszcze pewni, czy dolegliwość nie ma innego podłoża. Medycyna potrafi tę chorobę zdiagnozować, ale nie umie jej leczyć. Włóknienie płuc przypomina chorobę nowotworową.
Lekarze potrafią opóźniać jej rozwój farmakologicznie, ale dużo mniej skutecznie niż raka. Od momentu diagnozy chorzy umierają w ciągu najpóźniej pięciu lat (bywa, że nie dożywają roku!).
Księżna zapewniła, że na razie choroba nie przeszkodzi jej w sprawowaniu obowiązków żony następcy tronu. Dała jednak do zrozumienia, że w przyszłości będzie zapewne musiała rezygnować z udziału w imprezach. Księżna jest pod opieką specjalistów ze szpitala uniwersyteckiego w Oslo. Ma wciąż cichą nadzieję, że w jej przypadku choroba będzie mieć łagodniejszy przebieg.
Na szczęście diagnozę postawiono we wczesnym stadium. Silne leki mogą być skuteczniejsze niż w przypadku innych pacjentów. Księżna zostanie także poddana terapiom eksperymentalnym we współpracy z zagranicznymi ośrodkami medycznymi. Żona przyszłego króla Norwegii Haakona VIII będzie toczyć wyczerpującą walkę o życie. Poza bogactwem dworu pomoże jej wsparcie duchowe Norwegów. Poddani pokochali "ludową księżną" i już oferują pomoc.
***
Zobacz więcej materiałów: