Miał być księdzem, został gwiazdą TVP. Okrutny los przerwał jego karierę
Sławomir Siejka miał zaledwie 35 lat i stał u progu wielkiej kariery, gdy doszło do nieszczęścia. Prezenter zasłabł podczas nagrywania wywiadu. Zmarł 2 tygodnie później w szpitalu. Podobno do końca namawiał lekarzy, by go wypisali do domu.
7 listopada 1994 roku w studiu wrocławskiego oddziału TVP doszło do dramatu. Podczas nagrania programu, którego gwiazdą była Ewa Kuklińska, prowadzący wywiad Sławomir Siejka nagle zasłabł. Dwa tygodnie później 35-letni prezenter, który na przełomie lat 80. i 90. był ulubieńcem telewidzów, zmarł w szpitalu z powodu wirusowego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
Sławomir Siejka trafił do telewizji tuż po ukończeniu studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Gdy w 1991 roku, po trwającym prawie dwa lata stażu w Redakcji Muzycznej, został spikerem i zaczął pojawiać się na antenie TVP2, okrzyknięto go... rodzynkiem, bo w tzw. oprawie Dwójki pracowały, oprócz niego, same kobiety.
Choć Sławek nie wyglądał jak hollywoodzki amant, miał w sobie coś, co przykuwało uwagę i nie pozwalało oderwać od niego wzroku. Bardzo szybko stał się ulubieńcem widzów i jedną z najpopularniejszych twarzy Telewizji Polskiej.
Nie jest tajemnicą, że Sławomir Siejka był odkryciem Niny Terentiew. To właśnie ona, co zawsze podkreślał w wywiadach, jako pierwsza dostrzegła w nim gwiazdę i pozwoliła mu rozwinąć skrzydła. Jak wyznał z perspektywy czasu w rozmowie z tygodnikiem "Antena":
„Po emisji mojego pierwszego reportażu pani Nina podeszła do mnie i powiedziała, że następnego dnia poprowadzę poranny program w Dwójce. Dosłownie wepchnęła mnie do śniadaniówki. Nina Terentiew jest dla mnie niedościgłym wzorem prawdziwej osobowości telewizyjnej”.
Dziś niewiele już osób pamięta, że pierwszym programem śniadaniowym w TVP było wymyślone przez Ninę Terentiew „Studio rano”. Jak wspominała Agata Młynarska w książce "Moja wizja":
„Prowadziliśmy je w parach: ja z Antonim Milniczukiem i Iwona Kubicz ze Sławkiem Siejką. Zmienialiśmy się co dwa tygodnie. Potem nasze pasmo przejęła „Kawa czy herbata?”, ale to był już zupełnie inny program”.
Agata Młynarska dobrze znała i bardzo lubiła Sławka. Razem z Jurkiem Owsiakiem prowadzili na antenie Dwójki słynny program „Róbta, co chceta, czyli rockandrollowa jazda bez trzymanki”.
Sławek od dzieciństwa marzył, by zostać artystą. Co prawda matka widziała w nim raczej księdza niż aktora czy śpiewaka, a nawet posłała go do Niższego Seminarium Duchownego ojców franciszkanów w Niepokalanowie, jednak on sam nie zamierzał zrezygnować ze swoich marzeń. Uciekł z seminarium do Warszawy, gdzie zdał maturę w jednym z liceów ogólnokształcących, a później ukończył studium hotelarsko-gastronomiczne. Gdy dostał się na dziennikarstwo, dorabiał do stypendium jako kelner.
Po studiach Siejka pracował przez pewien czas w Filharmonii Narodowej, gdzie grał w orkiestrze na tanpurze, indyjskim instrumencie szarpanym i zapowiadał koncerty. Występował też na scenie stołecznego Teatru Syrena w wyreżyserowanym przez Zdzisława Leśniaka przedstawieniu „Czarna Mańka”. Jak wyznał w wywiadzie dla "Anteny":
„Aktorstwo to ciężki kawałek chleba. Moją pasją jest raczej... sztuka iluzji. Znam sporo sztuczek. Myślę, że jestem niezłym prestidigitatorem. Byłem w studiu wokalno-aktorskim w Syrenie, ale mój podstawowy zawód to dziennikarz. Jest jeszcze prezenter. Zapowiadam nie tylko programy telewizyjne, ale też numery cyrkowe”.
Sławomir Siejka uchodził za wielkiego ekscentryka. Paradował po Warszawie w prawdziwym futrze, a u jego boku dumnie kroczył wyjątkowej urody Filip, chart afgański, którego prezenter przedstawiał jako swojego najwierniejszego przyjaciela. Znany był też z tego, że nigdy dwa razy nie pojawił się na wizji w tym samym krawacie. Jak chwalił się w "Super Expressie":
„Krawaty to moja wielka słabość. Mam ich całą kolekcję”.
Pracy w telewizji Sławek poświęcał całą swoją energię. Ci, którzy go znali, wspominają, że nie dało się go nie lubić. Był niezwykle sympatyczny, zawsze uśmiechniętym, serdecznym człowiekiem. Zapraszał do studia największe polskie gwiazdy i żadna nigdy nie odmówiła mu wywiadu. Do historii TVP przeszły jego rozmowy z Korą i Violettą Villas. 7 października 1994 roku nagrywał kolejną, tym razem z Ewą Kuklińską, z którą przyjaźnił się od czasów, gdy razem występowali w Syrenie.
Podczas wywiadu Sławomir nagle źle się poczuł. Ewa Kuklińska wezwała pogotowie i prezenter został przewieziony do szpitala. Przez dwa tygodnie leżał nieprzytomny. Podobno tuż przed śmiercią odzyskał na chwilę świadomość i prosił, by go wypuszczono. Przekonywał lekarzy:
„Przecież mnie potrzebują”
Sławomir Siejka odszedł 23 listopada 1994 roku. Jako przyczynę śmierci podano wirusowe zapalenie opon mózgowych.
Wiele lat później „Replika” umieściła nazwisko Sławka na liście „polskich ofiar AIDS”. To, czy prezenter rzeczywiście był zarażony i chorował, nigdy nie zostało oficjalnie potwierdzone.
Bibliografia:
1. Wywiad ze S. Siejką, „Antena”, nr 39/1994.
2. Artykuł „Drogi mojej nie powtórzę. Sławomir Siejka nie życie”, „Nowiny”, nr 10/1995.
3. Wywiad ze S. Siejką, „Super Express”, nr 254/1994.
4. Książka „Agata Młynarska. Moja wizja. Rozmawia Agnieszka Litorowicz-Siegert”, wyd. 2017.
5. Artykuł „Polskie ofiary AIDS”, „Replika”, czerwiec 2021 (replika-online.pl/polskie-ofiary-aids/).
Zobacz też:
Irena Dziedzic i Nina Terentiew: Królowa kontra caryca!
Sławomir Siejka: Wróżono mu wielką karierę telewizyjną. Zmarł w wieku zaledwie 35 lat